Damian był wyjątkowym człowiekiem. Lubił pomagać innym. Widział w tym swoje powołanie. Niestety zapłacił za to najwyższą cenę, niosąc pomoc w najbardziej niebezpiecznym miejscu na ziemi, w którym zapewne nikt nie chciałby się znaleźć. Ale on miał taką odwagę….
20 kwietnia Przemyśl był najsmutniejszym miastem w Polsce. Każdy mówił, że Damian zamówił pogodę na uroczystość. Promienie słońca były jedynym pocieszeniem…
– Takiego pogrzebu jeszcze tu nie mieliśmy – przyznają miejscowi. To był pochód za trumną, który przeszedł od Sanktuarium Św. Józefa na cmentarz, położony na drugim końcu miasta. Dystans liczy ponad 3 km.
– Ta świeca zgasła za wcześnie – mówił proboszcz podczas wstępu do mszy św. Zanim została odprawiona żałobna msza mamie Damiana wręczono Krzyż Kawalerski Odrodzenia Polski, przyznany przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę. Na mszy był obecny ambasador Palestyny. Był też szef World Central Kitchen – José Andrés, organizacji, w której działał Damian (†35). Prawie cały czas płakał. Przyjmował komunię św. na kolonach i modlił się przy trumnie.
Damian został odprowadzony na cmentarz, gdzie kibice odpalili race. Ktoś nakrył trumnę biało-czerwoną flagą. Przyjaciele przed cmentarzem w wielkim kotle ugotowali zupę, którą rozdawano żałobnikom. Przy tym samym kotle gotował potrawy Damian. Tak pomagał potrzebującym w Polsce, Turcji, Maroku, a ostatnio w Strefie Gazy.
– W Gazie rozdanie 48 mln posiłków nie byłoby możliwe bez takich ludzi jak Damian – mówił José Andrés, założyciel World Central Kitchen