Porzucony niedźwiadek nad rzeką. Przewracał się jak kuleczka. Jego tropem podążały wilki

Porzucony niedźwiadek w Bieszczadach! Leśników z nadleśnictwa Ustrzyki Dolne zelektryzowała informacja, że nad rzeką, tuż przy domostwach w Teleśnicy, zaobserwowano małego misia. Maluch wyglądał na chorego, albo rannego. Już zwęszyły go dwa wilki, które podążały jego śladem. Na szczęście misiem zajęli się ludzie. Zwierzak został zabrany do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.

Leśniczy, który znalazł misia niestety nie zauważył nigdzie śladów matki. Miś albo nie nadążył za samicą, albo został porzucony. Wcześniej widywano niedźwiedzicę z dwoma małymi. Możliwe, że maluch został ranny. Natrafiono bowiem na ślady dwóch wilków podążających za niedźwiadkiem. Były też widoczne na śniegu ślady krwi.

Miś rozpaczliwie szukał dla siebie ratunku. Podążał wzdłuż potoku w kierunku domostw. W końcu utknął nad wezbraną rzeką. Próbował wspiąć się na urwisty brzeg – ale nie dał rady.

– Obserwacja zwierzęcia wskazała na to, że jest wychudzony, mocno osłabiony oraz ma problemy z chodzeniem – ciągnie tylne łapy. Jego los wydawał się przesądzony…trzeba było działać – mówią leśnicy z Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne. Powiadomili specjalistów z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.

Misia udało się bezpiecznie odłowić i w klatce dostarczyć do lecznicy. Teraz przejdzie tu badania.

Na szczęście mały pacjent znalazł się w znakomitych rękach. Weterynarze będą starali się zrobić wszystko, aby malucha uratować i przywrócić go do naturalnego środowiska.

Na razie w oczkach niedźwiadkach widać strach i tęsknotę za mamą. Czuje się też nieco zagubiony w nowym miejscu. Zagadką jest, czemu został sam, bo niedźwiedzice bardzo troszczą się o swoje młode…

– Wszystko wskazuje na problemy neurologiczne. Możliwe, że to jakaś wada genetyczna, albo wirus. Potrzebne są dokładne badania – mówi lek. wet. Radosław Fedaczyński.

Z pierwszych oględzin wynika, że pacjent ma bardzo zaawansowanego świerzbowca usznego. Możliwe, że to jest powodem objawów neurologicznych.

– Miś był bardzo osłabiony, wychłodzony i głodny. Od razu zjadł całą miskę pokarmu. Nasz pacjent to samiec. Mimo to daliśmy mu na imię Ada – mówią weterynarze z lecznicy, która także nazywa się Ada.

Lekarze z Przemyśla pomagali wcześniej jeszcze innym niedźwiedziom. Jeden hasał w okolicach miasta, następny osobnik wpadł w sidła i trzeba było leczyć jego rany. Był też malutki niedźwiadek Cisna, także porzucony przez matkę.

W Bieszczadach żyje najwięcej niedźwiedzi w Polsce. Jest ich około 100.

Zobacz też:

Uwaga na misie! Zamiast spać harcują przy drodze