O wielkim szczęściu może mówić 34-latek, który leciała awionetką z Wrocławia do Rzeszowa. W maszynie zaszwankował silnik. Pilot musiał natychmiast lądować. Jedynym dogodnym miejscem do przeprowadzenia takiej operacji była autostrada A1 pod Częstochową. Na szczęście udało się bezpiecznie posadzić maszynę wśród pędzących drogą aut.
Wszystko działo się w piątek (14/05) około godziny 8.30 w okolicach miejscowości Wierzchowisko na Śląsku. Kierowcy pędzący autostradą A1 byli zdumieni, kiedy zobaczyli nad głowami zniżający się samolot. Nagle zorientowali się, że pilot będzie lądował. Na szczęście ruch spowolnił i na drodze zrobił się dość wolnego miejsca, aby awionetka bezpiecznie dotknęła drogi, a potem wyhamowała.
Samolot wyleciał o świecie z Wrocławia i był w jednej trzeciej drogi do Rzeszowa. Ze wstępnym ustaleń policjantów wynika, że doszło do poważnej awarii silnika, dlatego pilot zdecydował się na awaryjne lądowanie. Musiał podjąć błyskawiczną decyzję.
Zobacz też:
Policja informuje, że pilot był trzeźwy oraz posiada licencję.
Na miejscu interweniowała policja, straż pożarna. Zabezpieczono maszynę, aby kierowcy mogli ją bezpiecznie ominąć. Potem pojawiła się ekipa techniczna z lawetą. Spuszczono paliwo, odkręcono skrzydła i załadowano samolot na ciężarówkę.
Jak informuje policja w Częstochowie, z uwagi na to, że awionetka lądowała na autostradzie pomimo odbywającego się tam ruchu pojazdów, w stosunku do pilota zostanie wszczęte postępowanie, które pozwoli wyjaśnić czy awaryjne lądowanie faktycznie spowodowane było usterką silnika oraz czy podczas tego manewru pilot nie spowodował zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu dla kierujących.
Sprawę, jak w każdym takim zdarzeniu, będzie wyjaśniać także Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało.
