Tą sprawą od wielu dni żyją mieszkańcy alpejskich regionów i to w kilku państwach. Istniało bowiem duże ryzyko, że niedźwiedzica „Gaia”, która zabiła biegacza w Trydencie – w północnych Włoszech, może przemieścić się na teren Austrii, albo Bawarii w Niemczech. Teraz już nie ma takiego ryzyka. Drapieżnik został złapany w pułapkę. Ale to nie zamyka dyskusji na temat dalszego jego losu, a także postępowania z groźnymi zwierzętami, które zagrażają ludziom. Z podobnym problemem coraz częściej mierzą się także mieszkańcy bieszczadzkich wiosek.
Andrea Papi (†26 l.) kochał sport i przyrodę. 5 kwietnia postanowił pobiegać w miejscu, które znał – w pięknych zakątkach doliny Val di Sole w Autonomicznej Prowincji Trydentu. Młody mężczyzna nigdy nie wrócił do domu. Zaatakowała i zabiła go niedźwiedzica.
Krwiożercza bestia została zidentyfikowana jako JJ4, nazywana „Gaia”. Drapieżnik był kilka lat temu schwytany i zaczipowany.
Zobacz też:
Tuż po tragedii prezydent regionu wydał nakaz jego zastrzelenia, ale natychmiast pojawiły się protesty ze strony obrońców zwierząt. Dlatego zastosowano pułapkę. Po wielu dniach obławy, 18 kwietnia poinformowano, że Gaia została schwytana. Przynętą były owoce. Razem z nią wpadły dwa niedźwiadki, ale zostały wypuszczone. Weterynarz uznał, że są już samodzielne i mogą przetrwać bez matki.
„Niszczyła wszystko, co śmierdziało ludźmi”
A co ze schwytaną niedźwiedzicą? O dalszym jej losie zdecyduje sąd 11 maja.
Według lokalnych władz drapieżnik stanowi ogromne zagrożenie.
– Niedźwiedzica była bardzo agresywna, niszczyła wszystko, co śmierdziało ludźmi. Zakładamy, że była bardzo zirytowana zapachem człowieka – powiedział na wtorkowej konferencji prasowej Raffaele De Col, dyrektor generalny departamentu ochrony ludności, lasów i dzikiej przyrody.
Mieszkańcy po udanej akcji odetchnęli z ulgą, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że w okolicy żyje kolejnych 20 niedźwiedzi, w tym dwa niebezpieczne okazy – MJ5 i M62.
Coraz częściej słychać głosy, że wprowadzona 20 lat temu reintrodukcja słoweńskich niedźwiedzi w Trydencie wymknęła się spod kontroli. Niektóre z nich straciły lęk przed człowiekiem. Ale to wina również ludzi. Znane są przypadki osób, które dokarmiają niedźwiedzie mięsem, aby je obserwować, nagrywać filmiki dla popularności w sieciach społecznościowych.
W Bieszczadach też są obawy
Temat niedźwiedzi od pewnego czasu powraca także na Podkarpaciu. Według różnych szacunków żyje tu ponad sto osobników. Kilka lat temu w Olszanicy doszło do pierwszego w Europie, od II wojny światowej, śmiertelnego ataku niedźwiedzia na człowieka. Nie wiadomo, co stało się z drapieżnikiem-zabójcą. Próbowano go odnaleźć, ale w końcu zaprzestano obławy.
Każdego roku dochodzi do kilku mniej tragicznych ataków, ale często są z winy samych poszkodowanych, którzy zapuszczają się w ostoje dzikiej zwierzyny. Zdarza się jednak, że niedźwiedzie też same zbliżają się do ludzi. Obecnie taki problem pojawił się w gminie Solina. Wójt wydał ostrzeżenia.
Jak się zachować przy spotkaniu z niedźwiedziem?
Przede wszystkim zwierzęta zwykle starają się unikać ludzi. Niedźwiedź może zaatakować, jeśli czuje się zagrożony lub jest z młodymi.
1. Stój w miejscu: nie uciekaj, bo niedźwiedź może uznać cię za zdobycz. Zamiast tego powoli wycofuj się.
2. Postaraj się wyglądać na wyższego, unosząc ręce nad głowę. Nie należy zdejmować plecaka, może on pełnić funkcję ochronną w przypadku ataku.
3. Unikaj kontaktu wzrokowego z niedźwiedziem, ponieważ może on postrzegać go jako zagrożenie.
4. W przypadku ataku: Broń się najlepiej jak potrafisz, kładąc się na ziemi, zwijając w kłębek i chroniąc szyję.
