Wydawało się, że to tylko drobne nieporozumienie na ulicy. Panowie powiedzą sobie tylko kilka słów i każdy odejdzie w swoją stronę. Ale niespodziewanie Marcin G. (41 l.) wyjął nóż i zaatakował nim dwóch młodzieńców. Jeden z nich zmarł. Nożownikiem okazał się doradca klienta, a zarazem żołnierz WOT. Sąd Okręgowy w Rzeszowie zakończył w jego sprawie proces i wydał wyrok.
Był październikowy wieczór 2019 r. Ulica Jagiellońska, centrum Rzeszowa. Marcin G. był z kolegą. W sklepie monopolowym robili zakupy. Potem, z zupełnie niejasnych powodów, doszło do sprzeczki z dwoma napotkanymi 27-latkami. Młodzi mężczyźni wracali z pubu. Na początku doszło tylko do słownej sprzeczki i wydawało się, że na tym się skończy. Ale kiedy młodzieńcy już odchodzili, doszło do ataku. Marcin G. wyjął nóż. Każdemu z 27-latków zadał po dwa ciosy.
Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Ofiary zdołały jeszcze przejść pod pobliską komendę policji. Pokrzywdzeni zobaczyły, że są pokrwawieni. Po chwili wezwano do nich karetki.
Zobacz też:
W najpoważniejszym stanie był Kacper M. Młodzieniec otrzymał ciosy w klatkę piersiową. Ostrze trafiło w okolice serca. Mężczyzna stracił przytomność. Więcej już jej nie odzyskał. Lekarze trzy dni walczyli o jego życie. Ale na ratunek nie było szans. 27-latek zmarł w szpitalu. Jego kolega Krzysztof otrzymał cios w rękę i nerkę. Miał więcej szczęścia. Przeżył.
Zmarły Kacper był barmanem. Zaledwie miesiąc przed śmiercią oświadczył się. – Nie znałem człowieka, który kochał życie bardziej niż on – napisał w internecie jeden z jego przyjaciół.
Zgolił brodę, a potem się poddał
Nożownik po zdarzeniu ukrywał się. Próbował zmienić wygląd i nawet zgolił brodę. Policja opublikowała zdjęcie z monitoringu ze sklepu. Kiedy Marcin G. je zobaczył, postanowił w końcu oddać się w ręce funkcjonariuszy.
Mężczyzna dotąd nie miał problemów z prawem. Jego reakcja na ulicy, dla jego znajomych była niepojęta. Bo wszyscy spostrzegali go jako bardzo spokojnego i kulturalnego człowieka. Pracował jako doradca klienta biznesowego w jednej z sieci telekomunikacyjnych. W weekendy był żołnierzem Wojsk Obrony Terytorialnej. Po zatrzymaniu wojsko natychmiast wydaliło go ze służby.
Marcin G. został oskarżony o zabójstwo Kacpra i o usiłowanie zabójstwa Krzysztofa. W śledztwie podejrzany mężczyzna do niczego się nie przyznał, zasłaniał niepamięcią.
Zawsze nosił nóż
Podczas procesu poruszany był wątek noża. Ustalono, że oskarżony zaczął się z nim nie rozstawać, odkąd został żołnierzem. Ale wykorzystywał go tylko w pracy do rozpakowywania paczek. Jak się dowiedzieliśmy w sądzie, podczas ćwiczeń WOT nie miał zajęć ze sztuki posługiwania się nożem.
Sąd Okręgowy w Rzeszowie wydał nieprawomocny wyrok. Nie znalazł dowodów, by mężczyzna działał z zamiarem zabójstwa. Dlatego główny zarzut został zakwalifikowany jako zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Jak to rozumieć? Z orzecznictwa sądów wynika, że do takiego przestępstwa dochodzi wówczas, gdy sprawca przedstawia sobie pewien skutek jako możliwy choć niekonieczny. Skutku tego nie pragnie i do niego nie zmierza, ale na zaistnienie tego skutku – na wypadek gdyby zaszedł – z całą świadomością się godzi.
Drugi zarzut – dotyczący usiłowania zabójstwa – został natomiast złagodzony. Czyn potraktowano jako spowodowanie obrażeń.
Przyjęta przez sąd ocena czynów i całej sytuacji miało znaczenie przy wymierzaniu kary. A trzeba zaznaczyć, że za zabójstwo, czy nawet usiłowanie grozi dożywocie.
Wyrok
Marcin G. usłyszał karę łączną – 13,5 roku więzienia. Dodatkowo ma do zapłacenia 120 tys. zł rodzicom zabitego Kacpra oraz 15 tys. zł pokrzywdzonemu, który przeżył atak.
Zobacz też:
Wyrył nożem znak krzyża na czole ofiary. Sąsiad oskarżony o zabójstwo emerytki
Dusił kolegę na imprezie, spalił jego ciało i dostał zaskakujący wyrok
356 osób straciło ponad 48 mln zł. Były prezes trafił do aresztu