Kraksa i pożar przez sarnę. Tyle zostało z opla

Dla 19-letniego kierowcy 13 maja był naprawdę pechowy. Tyle zostało z jego auta po spotkaniu z… sarną. Zwierze nagle wtargnęło na drogę. Młodzieniec nie chciał jej rozjechać. W wyniku gwałtownego hamowania stracił kontrolę nad pojazdem. Opel uderzył w drzewo i stanął w płomieniach!

Wszystko działo się w miejscowości Klecie, 13 maja, po godz. 13. Młodzieniec kierował oplem corsa. Nagle na drogę wybiegała sarna. Chcą uniknąć zderzenia, kierowca mocno depnął po hamulcach i stracił kontrolę nad autem. Pojazd wpadł na pobocze i z impetem uderzył w drzewo. Jego przód został rozbity. Po chwili pojawił się dym. Na szczęście młody szofer był tylko lekko poturbowany. Nie stracił przytomności i był w stanie sam wydostać się z samochodu.

W aucie doszło do samozapłonu. Buchnęły płomienie i opel błyskawicznie zamienił się w wielką kulę ognia. Pożar ugasili strażacy. Samochód spłonął doszczętnie.

Na szczęście kierowcy nic poważnego się nie stało.

Zdarzenie drogowe z udziałem dzikiego zwierzęcia jest bardzo problematyczne w dochodzeniu ewentualnego odszkodowania. Czy można starać się o nie, a jeśli tak, to od kogo?

Roszczeń można dochodzić od zarządcy drogi. Kiedy nasze żądania będą odrzucone przez urzędników, wówczas pozostaje spór cywilny w sądzie. – Trzeba wtedy wykazać zaniedbania zarządcy, które mogły wpłynąć na zaistniałe zdarzenie. Na przykład brak znaków ostrzegawczych, czy właściwego utrzymania zieleni, która utrudniała widoczność – mówi Irena Kowalczyk, prawnik.

Jak wskazują prawnicy, w przypadku, gdy na danym odcinku jest znak „uwaga dzikie zwierzęta”, wówczas szanse na dochodzenie roszczeń są bardzo nikłe.

Niekiedy, gdy do kolizji ze zwierzęciem dojdzie w obszarze, w którym odbywało się polowanie, wówczas można domagać się odszkodowania od koła łowieckiego.