Groźna zaraza dotknęła bieszczadzkie żubry. To telazjoza, która atakuje oczy. Zwierzęta cierpią niesamowity ból, który doprowadza je do desperacji. Kończy się to ślepotą, a często także śmiercią. Co najgorsze, chorym osobnikom nie można pomóc. Leśnicy zastanawiają się jak ograniczyć rozmiar roznoszonej przez owady infekcji. Niestety, konieczny będzie odstrzał.
Oczy chorych zwierząt puchnął. Ból jest jest tak wielki, że ocierają się o konary i się okaleczają. Niekiedy rozpędzone pędza prosto na drzewa, aby się roztrzaskać na śmierć.
Wróg, który powala kolosy – największe leśne zwierzęta w naszych lasach ma zaledwie 6 mm. To nicienie – pasożyty, który gnieździ się pod powiekami i wywołuje ciężką infekcję.
Zobacz też:
– Zwierząt żyjących na wolności nie ma praktycznie żadnych możliwości leczenia – objaśnia doktor Stanisław Kaczor, powiatowy lekarz weterynarii w Sanoku.
Pierwszy przypadek telazjozy stwierdzono w 7 lat temu w Balnicy. Chory żubr był agresywny w stadzie, kłuł rogami inne osobniki, uderzał łbem o drzewa, nie bał się ludzi. W 2013 roku został wyeliminowany i wówczas okazało się, że był trapiony przez nicienie. Od tego czasu stwierdzono tę chorobę u kilkunastu padłych osobników.
– Monitoring, jaki prowadzimy wśród stad daje dziś bardzo niepokojący obraz, bo osobników zainfekowanych przybywa, zwłaszcza wśród żubrów starszych, ale są też przypadki u młodzieży – mówi Grażyna Zagrobelna, dyrektor RDLP w Krośnie. – Stąd też uzyskaliśmy decyzje Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o eliminacji 15 chorych osobników. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że w czasie jesiennego zbijania się w większe stada, kolejne żubry będą zarażane.
W Bieszczadach żyje ponad 600 żubrów. Najpoważniejszy problem jest w stadzie na terenie Nadleśnictwa Baligród, gdzie według obserwacji zainfekowanych jest około 30-40 żubrów.