Zobaczył człowieka i zaskoczony dał potężnego susa na drzewo. Po chwili był niemal na jego samym czubku, 6 metrów nad ziemią! Gdyby to był zwykły dachowiec, pewnie trzeba byłoby do niego wzywać strażaków z drabiną. Ale tym alpinistą okazał się rasowy dziki ryś. Nie potrzebował żadnej pomocy.
Ryś był zaskoczony, ale człowiek jeszcze bardziej. Do tego niecodziennego spotkania doszło w okolicach wsi Wesoła na Pogórzu Dynowskim. Leśniczy Zdzisław Gładysz właśnie wracał ze służbowego obchodu. Na obrzeżu lasu, w śródpolnej kępie tarniny usłyszał nagle potężny szelest. W pierwszej chwili pomyślał, że to jakiś potężny ptak zerwał się do lotu. Po chwili rozpoznał … rysia!
– Zapewne spłoszył go odgłos moich kroków, a żeby nie uciekać w stronę otwartych pól, potężny kot bardzo sprawnie wspiął się po gałęziach dość młodego dębu, po czym spokojnie obserwował mnie z wysokości 5-6 metrów – relacjonuje leśniczy Gładysz.
Zobacz też:
Po około dwóch minutach ryś sprawnie i szybko zsunął się z drzewa i zniknął w zaroślach. Leśniczy twierdzi, że był to duży kocur.
– Żałuję, że nie miałem aparatu fotograficznego, bo byłaby okazja do długiej sesji zdjęciowej. Zdążyłem jednak wyjąć telefon i zrobiłem nim dwa zdjęcia, które są cenną pamiątką, a dla mnie to najlepszy prezent pod choinkę! – opowiada leśniczy.