Kiedy kierowca BMW, z oczami przesyconymi alkoholem, zignorował sygnały alarmowe policji, granica między życiem a śmiercią stawała się coraz bardziej nikła. Podczas szalonej ucieczki rozjechał rowerzystę, który zginął na miejscu. Sprawca tragedii próbował jeszcze uciekać pieszo, ale po chwili został zatrzymany. Nie uniknie odpowiedzialności, leczy życia ofiary nic już nie zwróci.
Sprawca i ofiara pochodzą z tej samej miejscowości. Obaj wracali z tego samego sklepu.
Rowerzysta, spokojnie jechał drogą w miejscowości Olszynka pod Przemyślem. Poruszał się prawidłowo, wyznaczonym pasem dla rowerów. Nie miał pojęcia, że w jednej chwili, jak uderzenie piorunu, jego życie zostanie brutalnie zgaszone.
Zobacz też:
31-letni rowerzysta, Piotr Ł., nie miał szans. Zginął na miejscu. Pozostawił w rozpaczy bliskich, zwłaszcza ojca, z którym mieszkał.
42-letni Tomasz N. kierowca BMW nawet się nie zatrzymał. Popędził dalej, ale 200 metrów dalej nastąpił koniec jego ucieczki. Uderzył w zaparkowanego hyundaia. BMW koziołkowało i zatrzymało się przewrócone na na boku.
Drogowy pirat nawet wtedy nie tracił animuszu. Wydostał się z rozbitego auta i próbował uciekać pieszo. Dogonili go policjanci. Okazało się, że kierowca ma 2 promile.
15 czerwca Tomasz N. usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku pod wpływem alkoholu, odpowie także za kierowanie autem po pijanemu i myślne spowodowanie zagrożenia na drodze, a także nie zatrzymanie się do kontroli drogowej.
Za śmiertelny wypadek grozi mu do 12 lat więzienia. Na razie – zgodnie z wnioskiem prokuratury – mężczyzna na 3 miesiące został aresztowany.