Do niecodziennego zdarzenia doszło na tarnobrzeskim osiedlu Sobów. Pociąg uderzył w stojącego na torach peugeota. Auto siłą odrzutu zostało zepchnięte na pobocze i przewróciło się na dach. Wszyscy z trwogą myśleli, że we wraku będą ofiary. Ale w pojeździe, ani wokół niego nie było nikogo.
Do zdarzenia doszło w piątek, 23 kwietnia około godz. 23. Torami sunął szynobus SKPL z Białegostoku do Zagórza. Oprócz maszynisty jechało nim 5 pięciu pracowników.
Maszynista nagle dostrzegł samochód stojący na środku niestrzeżonego przejazdu. Zaczął gwałtownie hamować, ale szybkie zatrzymanie składu było niemożliwe. Szynobus z impetem uderzył w auto, które zostało odrzucone na odległość kilku metrów. Zepchnięty z nasypu wrak, wylądował na dachu.
Zobacz też:
Obsługa pociągu natychmiast wezwała pomoc. Wszyscy ruszyli na ratunek. Po chwili na miejscu zaroiło się od wozów strażackich i policji. Okazało się, że wewnątrz pojazdu, ani w okolicy nie ma nikogo. Policjanci przeczesywali okolicę w poszukiwaniu ewentualnej ofiary, która mogła oddalić się w szoku. Nikogo jednak nie odnaleziono.
Policjanci ustalili, że samochód był prawdopodobnie holowany. Nie wiadomo z jakich powodów znalazł się na środku torów. Pewne jest, że kierowca porzucił swój pojazd i odjechał autem, który ciągnął go na linie.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Policjanci ustalili, że 50-letni maszynista szynobusa był trzeźwy.
– Mundurowi na miejscu zdarzenia wykonali oględziny obu pojazdów i ustalili świadków zdarzenia. Trwa wyjaśnianie dokładnych okoliczności tego zdarzenia – informowała w komunikacie oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnobrzegu.