– Pragniemy normalności! Otwórzcie gospodarkę! – apelują rzeszowscy taksówkarze, którzy w sobotę w Rzeszowie urządzili protest. Obawiają się o swoją przyszłość. Wielu grozi bankructwo, ponieważ przez obostrzenia sanitarne, nie mają pasażerów. – Obroty spadły o 70 procent – mówią kierowcy.
Nie było blokad, demonstracji, klaksonów. Taksówkarze w sobotę w Rzeszowie spotkali się tylko z mediami, aby powiedzieć, że znaleźli się w dramatycznej sytuacji. Wielu boi się o jutro, nie wie czy zdoła utrzymać firmę i zapewnić byt swoim rodzinom. Dotychczasowa pomoc państwa ograniczała się do umorzenia składek ZUS. – To co zarabiamy, nie pozwala pokryć kosztów. Tak dłużej się nie da – mówią mikroprzedsiębiorcy, bo każdy, aby wykonywać swój zawód musiał założyć działalność.
– Chcemy tylko pracować. Chcemy normalności! – przekonuje Miłosz Biłas, rzeszowski taksówkarz, przedstawiciel protestujących kierowców.
Zobacz też:
Taksówkarze są uzależnieni od innych branż, które pozostają w lockdownie. – Nie działają lokale gastronomiczne, kluby, nie ma wydarzeń sportowych. W efekcie nie ma pasażerów. Nasz przestój odbija się z kolei na serwisach samochodowych, do którego po prostu rzadziej jeździmy. W ten sposób wszyscy tracimy nasze zarobki i miejsca pracy – mówią taksówkarze.
Wielu grozi bankructwo. Tracił też państwo. – Jest nas ponad 60 tysięcy. Samego ZUS-u odprowadzamy rocznie ponad miliard złotych – zaznacza pan Miłosz.
Przedsiębiorców wsparł Grzegorz Braun, poseł Konfederacji i kandydat na prezydenta Rzeszowa. – Nie jesteśmy rewolucjonistami. Chcemy przywracać naturalny porządek rzeczy. A ten porządek jest taki, że dzieci chodzą do szkoły, pacjenci do lekarza, jeżdżą taksówki. Rząd pakuje wszystkich nas w kłopoty, bo nie można się bez końca zadłużać. To grozi bankructwem – mówił poseł Grzegorz Braun.