Prawdziwy horror przeżył 21-letni Maksymilian w Leżajsku. Zatrzymał się, aby naprawić rower. Wtedy doskoczył do niego mężczyzna na skuterze. Oprawca tasakiem odciął chłopakowi lewą dłoń, a potem odjechał. Napastnikiem okazał się Marek T. (44 l.). Mężczyzna został oskarżony o zbrodnię. Niebawem rozpocznie się jego proces.
Wszystko wydarzyło się 20 września 2021 r. w Leżajsku. Wieczorem 21-letni Maksymilian B. jechał rowerem do kolegi. Nagle spadł mu łańcuch. Młodzieniec na chodniku próbował naprawić usterkę. Nagle zatrzymał się obok niego skuter.
Zamaskowany kaskiem mężczyzna doskoczył do 21-latka. W ręku trzymał kuchenny tasak. Mocnym uderzeniem odciął ofierze lewą dłoń. Potem wskoczył na swój pojazd i uciekł.
Zobacz też:
Ofiara była w szoku
Ofiara barbarzyńskiego ataku była w szoku. Zdołała sama wyciągnąć telefon i wykręcić numer do kolegi oraz na 112. Wkrótce podeszli do rannego młodzieńca przechodnie. Natychmiast udzielili mu pomocy, tamowali krwotok.
Ratownicy zabrali poszkodowanego do szpitala i zabezpieczyli leżącą na chodniku dłoń. 21-latek błyskawicznie został przetransportowany do kliniki im. Rydygiera w Krakowie, gdzie przeszedł 7-godziny zabieg przyszycia ręki. Po kilku dniach szpital zorganizował konferencję prasową, na której wystąpił Maksymilian. Bardzo dziękował chirurgom za ich wielki wysiłek. Pytany o zdarzenie, twierdził, że zna sprawcę, ale nie wie dlaczego go zaatakował.
Oskarżony przyznał się do winy
Po kilku godzinach od napadu policjanci zatrzymali podejrzanego Marka T. (44 l.). Mężczyzna najpierw milczał. Wykonano szybko badania DNA śladów krwi znalezionych na jego odzieży oraz na tasaku, które okazały się niezbitymi dowodami. 44-latek w końcu przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia, które – jak uważa prokuratura – w niewielkim zakresie zgadzają się ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym.
– Oskarżony wyjaśnił, m. in. iż poznał pokrzywdzonego w lokalu z automatami do gier, którego miał pilnować. Jak wyjaśnił, około miesiąc przed zdarzeniem, w tym lokalu miało dojść pomiędzy nimi do nieporozumienia. Natomiast pokrzywdzony w swoich zeznaniach zaprzeczył, aby takie zdarzenie miało miejsce – informuje Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Z zeznań Marka T. wynika, że feralnego dnia wracał ze stacji benzynowej do domu. Zobaczył na ulicy znanego mu chłopaka, jak naprawia rower. Zatrzymał się, aby – jak to wyjaśnił: „go nastraszyć”.
Oskarżony był już wcześniej karany
Marek T. był wcześniej wielokrotnie karany m. in. za przestępstwa przeciwko mieniu – w tym kradzieże, włamanie, paserstwo oraz kierowanie rowerem po alkoholu.
Teraz będzie odpowiadał za spowodowanie kalectwa, a także za narkotyki, które znaleziono w jego mieszkaniu.
Prokuratura zamknęła śledztwo i skierowała akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Niebawem rozpocznie się proces. Marek T. od chwili zdarzenia przebywa w tymczasowym areszcie. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Zobacz też:
- Zadyma na meczu. Policja musiała wkroczyć na boisko
- 250 parafii zbierało pieniądze dla pogorzelców
- Godzina pływania za darmo
- Na deptaku jak w lesie
- Gdy Volkswagen ma kaszel, grypę może mieć cała Europa