To, co miało wyglądać na nieszczęśliwy wypadek, okazało się okrutnym morderstwem. Śledczy odkryli, że tragicznych wybuch gazu w Sarzynie nie był przypadkowy. Doprowadził do niego 40-letni Mariusz S. W ten sposób postanowił zgładzić swoją 77-letnią matkę Stanisławę.
Ciało kobiety odnaleźli strażacy. Leżało w kuchni. W domu przebywał także syn, z którym emerytka mieszkała. Mężczyzna został lekko poparzony i trafił do szpitala. Śledczy szybko odkryli, że to on stoi za tragedią i wszystko zaplanował. Postanowiono mu zarzut zabójstwa matki. Mężczyzna przyznał się do winy i został aresztowany.
Mieszkańcy nie wiedzą, co mogło być powodem tragedii. – Nigdy nie widziałem, aby syn źle do matki się odnosił, aby jej dokuczał. Pani Stasia na nic się nie skarżyła. Sama była od kilku lat była wdową. Wychowała czworo dzieci, miała wnuki, którymi bardzo się cieszyła – opowiada jeden z sąsiadów.
Mężczyzna wcześniej miał konflikt z prawem i przebywał w więzieniu m.in. za kradzieże. – Ale to były dawne czasy, zmienił się. Teraz przebywał na rencie – mówi jeden z mieszkańców.
Mariusz S. będzie badany przez biegłych psychiatrów i psychologów, którzy stwierdzą, czy był poczytalny i może odpowiadać za zbrodnię. Jeśli stanie przed sądem, grozi mu dożywocie.