Prowadzili gospodarstwo pół wieku. W jednej chwili stracili wszystko przez podpalacza.
Małżeństwo emerytów z Nowej Wsi koło Kolbuszowej przeżywa wielki dramat. Państwo Zofia i Józef Bryk utrzymują się ze skromnej emerytury. Swój domowy budżet ratowali trudniąc się hodowlą. Mieli cztery krowy, cielątko, 30 kur, dwa króliki. Zwierzęta zginęły w wielkich męczarniach. Spaliły się w stodole i oborze. – Teraz nie ma nic. Zostały same zgliszcza. Prócz zwierząt straciliśmy ciągnik, sprzęt rolniczy, opał i paszę – ubolewają gospodarze. – Chyba tylko cudem nie spalił się dom. A płomienie były bardzo blisko – dodaje pan Józef.
Policja szybko odkryła, że pożar nie był przypadkowy. Podejrzenia padły na 21-latka, działacza z OSP, który został zatrzymany i usłyszał zarzuty.
– Podejrzany przyznał się do winy. Usłyszał dwa zarzuty. Odpowie za podpalanie i okrucieństwo wobec zwierząt – informuje policja.
Pogorzelcy nie wiedzą dlaczego ich gospodarstwo stało się celem dla piromana. – Może dlatego, że jesteśmy trochę na uboczu – zastanawiają się.
Losem gospodarzy przejęta jest cała wieś. Co chwilę ktoś przychodzi i pyta jak pomóc: sołtys, proboszcz i zwykli mieszkańcy. Uruchomiono zbiórkę, która dostępna jest TUTAJ.
Zobacz też:
Straszna śmierć gospodarza. Zapaliło się na nim ubranie