To miała być rutynowa wycinka drzew, ale w jednej chwili wszystko wymknęło się spod kontroli. 44-letni mężczyzna operował piłą mechaniczną, gdy nagle ostrze ześlizgnęło się i wbiło w jego nogę. Rana była głęboka, krew tryskała na ziemię, a w oddali nie było nikogo, kto mógłby pomóc.
Minuty, które decydowały o życiu
Do dramatu doszło w środę przed godziną 10 w lesie pod Sokołowem Małopolskim. Przerażony mężczyzna zdołał wezwać pomoc, ale każda sekunda działała na jego niekorzyść. Silne krwawienie zagrażało jego życiu.
Najbliżej miejsca zdarzenia był patrol policji. Sierż. sztab. Przemysław Pomykała i sierż. Szczepan Murias nie wahali się ani chwili – na sygnale ruszyli w stronę lasu.
Gdy dotarli na miejsce, 44-latek był już skrajnie osłabiony. Funkcjonariusze natychmiast przystąpili do działania – zatamowali krwotok, zabezpieczyli ranę i nie pozwolili, by mężczyzna stracił przytomność.
Medycy na czas
Do momentu przyjazdu ratowników policjanci monitorowali stan rannego, dbając, by nie stracił nadziei. Każda minuta była kluczowa, ale dzięki ich profesjonalizmowi 44-latek na czas trafił do szpitala.
To kolejny dowód na to, że policja nie tylko ściga przestępców – ratuje też życie.
