Nie zginął na dyżurze w strefie wojny, nie był ofiarą wypadku, nie dostał zawału z przemęczenia. Zginął w gabinecie – od ciosów nożem. Z ręki pacjenta. Bo ktoś uwierzył we własne urojenia i zapałał chęcią zemsty.
Tomasz Solecki, lekarz ortopeda ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, nie żyje. Jego zabójca – 35-letni funkcjonariusz Służby Więziennej z Katowic – wtargnął 29 kwietnia do gabinetu i zadał mu kilkanaście ciosów. Wszystko trwało chwilę. Lekarza nie udało się uratować.
Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. Potępili ją premier, prezydent i tysiące internautów. Lekarze mówią o narastającym strachu i napięciu. Pacjenci – o bólu nie do opisania. Dla wielu Tomasz Solecki był nie tylko specjalistą, ale człowiekiem, któremu zaufali.
Teraz wiadomo już, że zabity lekarz pochodził właśnie stąd – z Podkarpacia. Był absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie, rocznik 1997.
– Poruszeni wiadomością o tragicznej śmierci dra Tomasza Soleckiego, Absolwenta I LO w Rzeszowie, łączymy się w bólu z Rodziną i składamy najszczersze kondolencje – przekazała szkoła w oficjalnym komunikacie.
W rozmowie z „Nowinami” jedna z nauczycielek wspomniała, że Tomasz od zawsze wiedział, kim chce być – marzył o medycynie i całe życie dążył do tego celu. Jego żona również została lekarką. Choć minęło prawie 30 lat od matury, dawna wychowawczyni klasy biologiczno-chemicznej wciąż utrzymuje kontakt z uczniami – w tym z grupą aż 20 lekarzy, których wtedy prowadziła. Opowiadała o wspomnieniach, wspólnych wyjazdach, zjazdach klasowych. Tomasz nie mógł być obecny na ostatnim spotkaniu – właśnie został ojcem. Dziś trudno jej pogodzić się z myślą, że nie żyje.
Tomasz wyjechał do Krakowa, by studiować, a potem leczyć ludzi. Od 2016 r. mieszkał tam na stałe – pod miastem, razem z rodziną. Do domu już nigdy nie wróci. Pogrzeb odbędzie się 7 maja w Krakowie. Lekarz miał 47 lat.
Obsesja zamiast diagnozy
W poniedziałek 29 kwietnia wróg, którego nie da się wyjaśnić ani zrozumieć, przyszedł z nożem. Napastnik – Jarosław W., funkcjonariusz SW – twierdził, że lekarz wszczepił mu… białaczkę. Miał obsesję, odrzucał diagnozy innych specjalistów i pomoc psychiatryczną. Uroił sobie, że ortopeda go skrzywdził. I postanowił „rozliczyć” go osobiście.
Zabił na miejscu pracy. W biały dzień. W szpitalu.
W gabinecie była też pielęgniarka – próbował ją zranić, ale uciekła. On sam nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień. Usłyszał zarzut zabójstwa oraz usiłowania uszkodzenia ciała. Został aresztowany.
Wstrząs w środowisku lekarskim
Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej w Rzeszowie wydało poruszające oświadczenie:
– Jesteśmy wstrząśnięci tragiczną, niewytłumaczalną śmiercią naszego kolegi, lek. Tomasza Soleckiego. Jako środowisko medyczne apelujemy o zwiększenie bezpieczeństwa wszystkich osób pracujących w ochronie zdrowia.
Ten apel nie pada po raz pierwszy. Ale tym razem padł, bo ktoś nie wrócił do domu z pracy. Nie przez błąd, nie przez wirusa, nie przez system. Przez człowieka z nożem.