Na sali rozpraw robi wrażenie wycofanego i mało ogarniętego. Nie rozumie prostych pytań. Czy to mogło wszystkich zmylić, kiedy przebywał za kratami pod zarzutem serii gwałtów dokonanych w Rzeszowie? Nie miał wtedy statusu niebezpiecznego. Gdy poszedł na spotkanie z więzienną psycholog, zamienił się w bestię. Kobieta z rosłym osiłkiem nie miała szans. A on robił wszystko, aby zabić.
Sprawca użył pięści i nożyczek. Odebrał życie Bogumile B.-P. (†39), która już nigdy nie wróciła z pracy, którą wykonywała od 12 lat. Zostawiła męża i osierociła dwóch nastoletnich synów.
Ten dramat rozegrał się 22 lutego 2022 r. w więzieniu na Załężu w Rzeszowie. Artur R. (38 l.) przebywał za kratami od dwóch lat. Był aresztowany za serię gwałtów, za które został już skazany na 20 lat więzienia.
Zobacz też:
Rutynowa konsultacja
Feralnego dnia odbywał rutynową konsultację psychologiczną. Kiedy wszedł na spotkanie do małej salki, zamknął od środka drzwi i katował bezbronną kobietę. Z rosłym osiłkiem zaatakowana major (awansowana pośmiertnie) nie miała szans. Sprawca powalił ją silnymi ciosami pięścią, a potem użył biurowych nożyczek. Zadał ofierze 8 ran. Większość w szyję.
Zanim bandzior został obezwładniony, ofiara straciła bardzo dużo krwi. W krytycznym stanie trafiła do szpitala, jej życia nie udało się uratować.
Proces przed sądem
9 listopada Artur R. stanął przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie. Odpowiada za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i motywów zasługujących na szczególne potępienie. Prócz tego sądzony jest także za kolejny gwałt na kobiecie poznanej przez internet. Ofiara ujawniła się później, w czasie trwającego już śledztwa.
Mężczyzna na salę rozpraw został doprowadzony w czerwonym kombinezonie, jaki noszą niebezpieczni więźniowie. Miał na rękach o nogach kajdanki spięte ze sobą łańcuchem. Pilnowało go trzech policjantów.
Dozorca, po gimnazjum
Artur R. pochodzi z Kolbuszowej. Zanim został aresztowany pracował jako dozorca w zakładzie pracy chronionej pod Rzeszowem. Skończy tylko gimnazjum. W sądzie jego twarz nie zdradzała emocji. Robił wrażenie wycofanego i nie rozumiał prostych pytań zadawanych przez sędziego. Ale pytany o to, czy przyznaje się do zarzutów. Odpowiedział zdecydowanie: „Nie, absolutnie”.
Oskarżony zgodził się na składanie wyjaśnień, ale ta część procesu została utajniona.