W środę, 19 lutego nad ranem nad terytorium Polski doszło do niekontrolowanego wejścia w atmosferę drugiego stopnia rakiety Falcon 9, należącej do firmy SpaceX. Rakieta ta została wystrzelona 1 lutego z bazy sił powietrznych Vandenberg w Kalifornii, w ramach misji Starlink Group 11-4, której celem było umieszczenie na orbicie 22 satelitów Starlink.
Około godziny 4:46–4:48 nad Polską można było zaobserwować jasne rozbłyski na niebie, które były efektem spalania się szczątków rakiety w atmosferze. Trajektoria lotu przebiegała na linii Berlin–Poznań–Łódź–Lublin, a następnie szczątki skierowały się w stronę Ukrainy.
Tego samego dnia, około godziny 9:20, pracownicy jednej z firm w Komornikach pod Poznaniem odkryli na terenie przedsiębiorstwa niezidentyfikowany obiekt przypominający zbiornik. Policja oraz straż pożarna zabezpieczyły miejsce zdarzenia. Według popularyzatora astronomii Karola Wójcickiego, znaleziony obiekt to najprawdopodobniej kompozytowy zbiornik ciśnieniowy (COPV) z rakiety Falcon 9, służący do przechowywania helu pod wysokim ciśnieniem.
Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) potwierdziła, że trajektoria lotu obiektu była monitorowana, jednak nie było możliwe dokładne przewidzenie miejsca upadku szczątków. Obecnie trwają prace nad weryfikacją pochodzenia znalezionego obiektu we współpracy z firmą SpaceX.
Warto dodać, że większość elementów rakiet ulega całkowitemu spaleniu podczas ponownego wejścia w atmosferę, jednak niektóre, takie jak zbiorniki COPV, mogą przetrwać i spaść na powierzchnię Ziemi. Takie zdarzenia są jednak rzadkością.
