Jan H. (55 l.) trafił do szpitala zakaźnego w Łańcucie z koronawirusem i… ulotnił się przez balkon. Szukano go w całym mieście. W końcu wrócił na oddział, a kiedy wyzdrowiał, został przesłuchany w prokuraturze. Usłyszał poważne zarzuty, które mogą skończyć się dla niego karą więzienia.
Mężczyzna kilka tygodni temu postawił na nogi policję i służby sanitarne. Szukano go trzy godziny. W końcu zatrzymano na jednej z ulic Łańcuta i przy zachowaniu specjalnych środków ostrożności odtransportowano z powrotem na oddział.
Mężczyzna wyzdrowiał i teraz usłyszał prokuratorskie zarzuty dotyczące: “Spowodowania zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Odpowie też za spowodowanie zagrożenia epidemicznego i szerzenie się choroby zakaźnej”.
Według prokuratury, mężczyzna miał świadomość, że jest chory na COVID-19. Podczas przesłuchania tłumaczył się, że nie chciał nikomu zrobić krzywdy, a jedynie pospacerować i zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak stwierdził, miał założoną maseczkę, z nikim nie rozmawiał i nigdzie nie wstępował. Śledczy ustalają, czy tak było naprawdę. Sprawdzany jest monitoring i ustalani świadkowie.
Mężczyzna odpowie przed sądem, a konsekwencje mogą być bardzo przykre. Za zarzucane mu przestępstwo grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
💡 Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł! Podziel się swoją reakcją: