Żołnierz z Podkarpacia w Mielniku (Podlaskie) oddał co najmniej 65 strzałów w kierunku cywilnego samochodu, którym podróżował ojciec z 13-letnią córką
Sprawa dotyczy żołnierza 3. Batalionu Strzelców Podhalańskich w Gniewczynie Łańcuckiej (gmina Tryńcza), wchodzącym w skład 18. Dywizji Zmechanizowanej w Siedlcach.
Jak ujawniła prokuratura, 25-letni mężczyzna, będący w stanie nietrzeźwości, oddalił się z obozowiska 18. Dywizji Zmechanizowanej, gdzie pełnił służbę przy granicy z Białorusią. Zabrał broń służbową (karabin grot) i na drodze zatrzymał osobowego volkswagena golfa, którym podróżowały dwie osoby – ojciec z nastoletnią córką. Bez uzasadnionej przyczyny, zaczął strzelać, oddając kilkadziesiąt strzałów, w tym jeden w kierunku odjeżdżającego samochodu. Kula trafiła w siedzenie pasażera, które było puste, gdyż dziewczyna zdążyła uciec. Ojciec, chcąc uciec przed atakiem, szybko odjechał, a strzał padł od tyłu samochodu.
Po zdarzeniu żołnierz ukrył się w pobliskim lesie, ale szybko został zatrzymany przez kolegów z wojska. Badanie wykazało blisko dwa promile alkoholu we krwi. W rozmowie z prokuraturą mężczyzna częściowo przyznał się do czynu, twierdząc, że nie pamięta szczegółów, ale nie chciał nikogo zabić. Zasłaniał się wypitym alkoholem, który miał pomóc mu w radzeniu sobie ze stresem związanym z pełnioną służbą.
Zarzuty wobec niego to usiłowanie zabójstwa, gróźb karalnych, przekroczenia uprawnień oraz przestępstwo wojskowe, ponieważ był nietrzeźwy podczas służby. Zgodnie z Kodeksem karnym grozi mu nawet dożywocie. Prokuratura wnioskowała o areszt tymczasowy. Sąd wojskowy w Olsztynie ma rozpoznać sprawę w piątek.
Żołnierz został już zawieszony w służbie i grozi mu wydalenie z wojska. Wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że odpowiedzialność za takie zachowanie będzie surowa.