Spektakularny wybuch nad Kremlem. Ogromny płomień i pióropusze dymu. Te zdjęcia obiegły świat. 3 maja nad siedzibę rosyjskiego rządu w Moskwie nadleciał dron, a po chwili nastąpiła eksplozja. Rosja próbuje już wykorzystać ten tajemniczy incydent. Ze strony jej władz pojawiły się oskarżenia wobec Ukrainy o usiłowanie zamachu. Ale jak dotąd nie ma na to dowodów.
Według rządu Władimira Putina (70 l.) ukraińska armia próbowała zaatakować Kreml. Poinformowała o tym rosyjska agencja informacyjna TASS.
Z rosyjskich informacji wynika, że wojsko i siły specjalne ściągnęły z nieba dwa drony. Nie było ofiar. Nie ma też doniesień o uszkodzeniach. Ponoć Putina nie było wtedy na miejscu. Znajdował się w innej rezydencji.
Pojawiły się groźby. Kreml poinformował, że zastrzega sobie prawo do reakcji na rzekomy atak i zdarzenie nazywa “zamachem na prezydenta Rosji”.
Nie przedstawiono jednak żadnych dowodów na zaplanowane działania terrorystyczne. Co więcej, na nagraniach, które krążą w sieci, przed pojawieniem się drona, widać na dachu Kremla jakichś mężczyzn. Możliwe jednak, że to siły specjalne wysłane do przechwycenia nadlatujących obiektów.
Nie jest jasne, dlaczego nagrania pojawiły się 3 maja po południu, choć rzekomy atak miał mieć miejsce w nocy.
Zdaniem ekspertów nie można wykluczyć, że całe zdarzenie mogło być zainscenizowane przez Rosjan.
Rzecznik ukraińskiego rządu odrzucił zarzuty Moskwy. Zaznacza, że Ukraina nie ma ze zdarzeniem nic wspólnego, a przede wszystkim nie ma w tym żadnego interesu – bo “Rosja wykorzystałaby to tylko do jeszcze mocniejszych uderzeń”.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprzeczył, jakoby jego kraj był odpowiedzialny za to, co według Rosji było zamachem na prezydenta Rosji Władimira Putina, po rzekomym ataku drona na Kreml.
„Nie atakujemy Putina ani Moskwy” – powiedział Zełenski podczas konferencji prasowej w Helsinkach.
Mychajło Podoliak, doradca prezydenta Ukrainy sugeruje: Rosja może w najbliższych dniach przygotowywać wielki atak „terrorystyczny” na Ukrainę i może potrzebować takiego pretekstu.
3-majowy incydent wywoła liczne reakcje światowych przywódców. Rzeczniczka chińskiego MSZ zaapelowała, by wszystkie strony konfliktu “unikały podejmowania działań, które mogłyby jeszcze bardziej zaostrzyć sytuację”.
Sekretarz stanu Anthony Blinken powiedział, że Stany Zjednoczone nie wiedzą, kto jest za zdarzenie odpowiedzialny.