Na Rynku w Jarosławiu archeolodzy dokonali niebywałego odkrycia. Odnaleźli sznur i drzewo, które w średniowieczu mogło służyć za szubienicę lub pręgierz. Jeśli to prawda, odnalezione pamiątki są naznaczone śmiercią. Tajemnicą pozostaje, ilu złoczyńców przy ich pomocy mogło stracić życie.
130 centymetrów – na taką głębokość trzeba było się dokopać, aby odnaleźć niezwykłe przedmioty, których w dawnych czasach mogły służyć do wymierzania kar i sprawiedliwości.
Archeolodzy natrafili na znalezisko od wschodniej strony Rynku, niedaleko siedziby Straży Miejskiej. Znaleźli potężne dębowe belki złożone w kształt litery L, które prawdopodobnie spełniały funkcję szubienicy albo pręgierza. Obok znajdowały się fragmenty plecionego sznura.
Dawni mieszczanie pewnie z czasem nie mogli znieść widoku miejsca straceń i drzewa napawającego grozą. Albo uznali, że już wszystkich złych ludzi spotkała kara i szubienica jest już niepotrzebna. Zapewne z szacunku do śmierci, nie zniszczyli konstrukcji, która śmierć zadawała. Pogrzebali ją w ziemi na wieki. Dziś ta pamiątka budzi zdumienie historyków i ciekawość mieszkańców.
Archeolodzy, którzy dokonali odkrycia, przeprowadzili szczegółowe badania.
Jak informuje archeolog Monika Broszko, próbki z belki zostały przesłane do Laboratorium Datowań Bezwzględnych prof. dr hab. inż. Marka Krąpca w Krakowie. Wyniki pokazały, że drzewo, z którego zostały zrobione, rosło w latach 1361-1458. Udało się określić datę ścięcia dębu – było to po 1465 roku. Jeśli wtedy wykonano z niego szubienicę, stała w sercu Jarosławia 90 lat po nadaniu praw miejskich przez Władysława Opolczyka.
W Trzecim Przywileju z 1479 r., właściciel Jarosławia, Spytek Jarosławski zapewniał mieszkańców, że przestępcy będą ukarani. Kroniki zapisały: “A sędziemu przysięgłemu, albo podwóyciemu miasta naszego pomienionego sądzić onych poruczamy…”.
Znalezione artefakty to element historii miasta. Dzięki nim można jeszcze lepiej ją poznać. Zapewne, po konserwacji odnalezione przedmioty trafią do muzeum.