– Nie ma racjonalnego wytłumaczenia tego, co się stało. Niesamowity ból pozostanie na zawsze w rodzicach, rodzeństwie, a nade wszystko w sercach osieroconych Artura, Norberta i Sebastiana – mówił podczas mszy żałobnej ksiądz proboszcz. W czwartek (7/07) w Przędzelu koło Niska odbył się pogrzeb małżeństwa, które zginęło przez pijanego kierowcę.
Mariusz (39 l.) i Marzena K. (37 l.) osierocili troje małych dzieci. W sobotę jechali z najmłodszym synkiem do lekarza. W Jamnicy w ich audi uderzyło czołowo audi S7, którego kierowca brawurowo wyprzedzał. Do tego był kompletnie pijany.
Ta tragedia ma konsekwencje. Dzieci straciły rodziców
W czwartek dwie trumny wprowadzono do małego parafialnego kościółka, który nie był w stanie pomieścić wszystkich żałobników. Ksiądz proboszcz wygłosił na początku smutnej uroczystości bardzo przejmujące słowa.
– Często słyszymy o wypadkach i czasem serce mocniej zabije. Ale ta śmierć, dla nas, tu obecnych, jest zdecydowanie inna. Ma swoje imię – to Marzena i Mariusz. Ma wiek – 37 i 40 lat. Ma swoje wspomnienia. Nie tylko rysy twarzy i ciepło słów, ale także te wszystkie doświadczenia dnia codziennego. Przede wszystkim jednak ta śmierć ma ogromne konsekwencje – stwierdził proboszcz. Nie było nikogo, komu łzy nie spływałyby po twarzy.
Ksiądz wspomniał o konsekwencjach tej tragedii, o wielkim bólu, który na zawsze pozostanie w sercach bliskich, a przede wszystkim dzieci.
– Żeby go ukoić, potrzeba wiary tak silnej, żeby góry przenosić. Potrzeba nadziei wbrew nadziei i potrzeba miłości, która wszystko zwycięża, wszystko przetrzyma, która nigdy nie ustaje – pocieszał.
Podczas mszy żałobnej proboszcz, a potem podczas kazania drugi ksiądz wspomnieli, że świadkiem tragedii był ich znajomy kapłan. To on udzielił ofiarom ostatniego namaszczenia.
Marzena i Mariusz byli szczęśliwym, bardzo kochającym się małżeństwem. Spoczęli w jednym grobie na parafialnym cmentarzu.
Opieki nad dziećmi podjął się mieszkający w tej samej miejscowości wujek wraz ze swoją żoną. Niedaleko mieszkają też dziadkowie. Premier rządu Mateusz Morawiecki przyznał chłopcom rentę specjalną. Jedna z fundacji urządziła zbiórkę, na którą wpłacono ponad 1 mln zł.
Areszt dla sprawcy. Czy będzie odpowiadał jak za zabójstwo?
Sprawca wypadku Grzegorz G. (37 l.) został aresztowany. Na razie jednak po operacji przebywa w szpitalu. Kiedy tylko poprawi się jego stan, trafi za kraty. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku po pijanemu grozi mu do 12 lat więzienia.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zlecił przeprowadzenie analizy prawnej. Chodzi o to, czy sprawcy można byłoby postawić surowszy zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. W takim przypadku podejrzany musiałby się liczyć nawet z dożywociem.
Rząd zapowiedział także zmianę prawa, by sprawcy wypadków spowodowanych po alkoholu płacili alimenty ofiarom. Wraca też pomysł odbierania samochodów takim przestępcom. Wszelkie zmiany nie dotyczyłby jednak Grzegorza G. Prawo bowiem nie działa wstecz.


Zobacz też:
Przez pijanego kierowcę trzech chłopców straciło rodziców. Sąd zdecydował, kto zajmie się sierotami
Tragedia w Jamnicy. Zginęło niewinne małżeństwo. Cudem przeżył ich synek