Ta miłość miała swoją ogromną cenę. Złamała serce i kosztowała fortunę. 50-latka z Jarosławia stała się kolejną ofiarą romantycznego oszustwa. Straciła 100 tys. zł.
Kilka dni temu, do jarosławskiej komendy zgłosiła się 50-letnia mieszkanka powiatu jarosławskiego, która została oszukana przez mężczyznę, poznanego początkiem stycznia tego roku za pośrednictwem portalu społecznościowego. Znajomość miała charakter wirtualny, a rozmówca podawał się za żołnierza armii amerykańskiej, który przebywa na misji w Jemenie. W ciągu dwóch tygodni znajomości, podczas wymiany korespondencji „amerykański żołnierz” flirtował z kobietą, zdobywając jej zaufanie.
Treść wiadomości stawała się coraz bardziej sensacyjna, wymagająca szybkiego działania ze strony jarosławianki.
Amant napisał, że został postrzelony i na dowód przysłał zdjęcie ze szpitala. W końcu dodał, że za chwilę może stracić życie, bo jest szykowany do kolejnej ryzykownej akcji. I wcale mu się to nie uśmiechało. Poprosił 50-latkę, aby podała się za jego żonę napisała maila do generała i wybłagała go, aby nie wysyłał go do akcji, z której może już nigdy nie wrócić.
50-latka zrobiła tak jak prosił ją jej przyjaciel. W odpowiedzi dostała wiadomość od „generała”, że może zamiast niego wysłać kogoś innego, ale za pieniądze. Tu wskazał cennik, który zależał od rodzaju zastępcy.
Kobieta wybrała żołnierza niemieckiego, bo był najtańszy i na wskazany w mailu rachunek bankowy wpłaciła 3 tys. zł.
Na następny dzień kobieta dostała maila, że będą potrzebne pieniądze na odrzutowiec, który przywiezie mężczyznę do Polski. Jak podała kobieta i tym razem wybrała najtańszą opcję – odrzutowiec niemiecki za kwotę 70 tys. zł. Na ten cel zaciągnęła pożyczkę w kwocie 61 tys. zł., dopłacając resztę z własnych oszczędności.
Po wpłacie środków przez kobietę, następnego dnia „amerykański żołnierz” napisał, że jest już w Polsce i skontaktuje się wkrótce. Kolejno wysłał wiadomość na jeden z komunikatorów na telefon, że jest w Warszawie, lecz znów pojawił się problem, tym razem z dokumentami. Oczywiście znów była prośba o pieniądze i pożyczkę. Chodziło o kolejne 70 tys. zł. Wtedy jarosławianka przejrzała na oczy. Uświadomiła sobie, że padła ofiarą naciągacza.
Kobieta dała się zmanipulować i oszukać. Wystarczyły do tego literki napisane w internecie. Resztę podpowiadała wyobraźnia.