To była Polska lat 80. Głęboki PRL. Szara codzienność, kartki, kolejki, pustki na półkach. Ale w niedzielne wieczory wszystko cichło. Podwórka pustoszały, ludzie wracali do domów, sąsiedzi zbierali się przy jednym telewizorze. Leciał “Szogun”. Podobną uwagę przyciągały “Ptaki ciernistych krzewów”. W obu serialach hipnotyzującą rolę grał ten sam aktor – Richard Chamberlain.
Richard Chamberlain w tamtym czasie był człowiekiem, który sprawił, że Polska na moment przestała być szara. W sobotę (29 marca 2025 r.) odszedł w wieku 90 lat. Zmarł w swoim domu na Hawajach z powodu powikłań po udarze. Informację potwierdził jego agent Harlan Boll.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Ikona urody i talentu
Chamberlain był prawdziwym księciem ekranów. Zdobywca trzech Złotych Globów, ulubieniec widzów i krytyków. Brytyjski “Guardian” pisał o nim, że “wydaje się być wyrzeźbiony w maśle, miodzie i gracji przez miłosiernego Boga”.
W “Ptakach ciernistych krzewów” wcielił się w irlandzkiego księdza Ralpha de Bricassart, rozpalał serca fanek i fanów na całym świecie. Jego rola w “Szogunie” jako angielski żeglarz John Blackthorne również przeszła do historii.
Walka o siebie
Poza ekranem, Chamberlain był człowiekiem o bogatym życiu wewnętrznym. Przez lata ukrywał prawdę o sobie. Potem ujawnił, że jest homoseksualistą.
O swojej orientacji mówił publicznie dopiero pod koniec lat 80. – po dekadach milczenia i ukrywania prawdy przed fanami. W 1991 roku w wywiadzie dla stacji NBC odważnie wyznał: „Jestem zmęczony grą w chowanie się i patrzenia”. Aktor przyznał wtedy, że nie musi już podtrzymywać wizerunku ekranowego amanta: „Nie gram już ról romantycznych mężczyzn, więc nie muszę już kultywować tego obrazu publicznie”.
Ostatni rozdział
Chamberlain odszedł, ale zostawił po sobie niezatarte ślady. Uhonorowany gwiazdą w Hollywood przy 7020 Hollywood Boulevard, zapisany w historii telewizji, wpisany w pamięć pokoleń. Jego śmierć to koniec epoki. Epoki, gdy jeden aktor mógł zatrzymać czas.
💡 Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł! Podziel się swoją reakcją: