Rzeszów, Podkarpacie, historie i zdarzenia

Media

Zmierzch papieru, triumf kłamstwa: krótki felieton z czasów, kiedy nikt już nie czyta

Był taki czas, drodzy czytelnicy (tych trzech, którym jeszcze się chce), kiedy gazetę trzymało się w rękach, a nie za paywallem. Kiedy tekst miał oparcie w faktach, a nie w tym, co “dobrze żre” na Facebooku. Był czas, kiedy dziennikarz pytał człowieka, nie Google. No, ale to było przed tym, jak nastała era Treserów Algorytmów.

Kiedyś teatr domowy rywalizował z radiem. Radio przegrało z telewizją. Telewizję połknął internet, a teraz internet jest połykany przez… no właśnie. Przez coś, co nawet nie ma twarzy. Przez kod, chmurę, zero-jedynkowego twora, który wie, że nagłówek “Nie uwierzysz, co się stało!” zadziała lepiej niż analiza sytuacji geopolitycznej. Oto mamy dziennikarstwo 2.0: szybkie, tanie, wtłaczane do głowy przez TikToka z głosem lektora syntetycznego.

Firmy medialne rzuciły się na paywalle jak na tratwę ratunkową, z tym że nikt nie zauważył, że tratwa ma dno z PowerPointa.

Nie, to nie jest dobra strategia. To strategia z desperacji. Bo gdy nie masz unikalnego głosu, wyjątkowego stylu, lojalnego odbiorcy — to paywall to nie żaden filtr jakości, tylko mur przed pustym polem. Budowanie fortyfikacji w miejscu, które nikt i tak nie planował zdobywać.

Portale napierdzielają teksty jak z karabinu. Nie mają czasu na myślenie, ale kto by się tym przejmował? Ważne, że tekst ma tytuł, lead i jest gotowy przed drugą kawą. Jakość? Nie szkodzi. Liczy się, że bot uzna, że jest to “interesujące dla szerokiej grupy odbiorców”, czyli ludzi z ADHD i wciśniętym Caps Lockiem.

A czytelnicy? Oni są zmęczeni. Scrollują po omacku, szukając sensu w hałasie. Kiedyś czytali teksty. Teraz czytają opinie o tekstach. Albo komentarze. Albo memy z cytatami. Najlepiej, żeby było krótko i z wulgaryzmem, wtedy “siada”. W tym sensie współczesne media mają się dobrze: siedzimy wszyscy na kupie treści, która ma taką wartość informacyjną jak instrukcja mydła w kostce.

I nie, nie mam żalu. To wszystko jest naturalne. Taki jest proces. Ewolucja bez selekcji. Przetrwa nie ten, kto ma rację, ale ten, kto ma zasięg.

Więc jeśli tekst, który właśnie przeczytałeś, był za długi, nie zawierał listy TOP 5 i nie miał nagłówka z nazwiskiem celebryty, to prawdopodobnie zostanie przeczytany przez trzy osoby.

A ja? Ja piszę dalej. Dla tych trzech. I dla siebie. Bo jak już zatonąć, to z godnością i sarkazmem, a nie z hashtagiem “breaking” we wstępie.

Pogadajmy gestami – wybierz reakcję

😍
0%
0
😱
0%
0
😭
0%
0
👍
0%
0