Poczuł się źle i to nie było zwykłe przeziębienie. Karetka zabrała go do głównego szpitala dla pacjentów z Covid-19 w Łańcucie. W sobotę, 17 października do parafian z Zaczernia koło Rzeszowa dotarła tragiczna wiadomość. Ich młody duszpasterz – ks. Tomasz Blicharz zmarł. Miał tylko 38 lat.
Ksiądz Tomasz Blicharz zmarł w sobotę, 17 października w szpitalu w Łańcucie. Jego stan błyskawicznie się pogorszył. Lekarze byli bezradni. W szpitalu przebywał 8 dni. Trafił tam od razu po tym, jak dowiedział się, że ma koronawirusa. – Zmagał się z innymi chorobami – powiedziała nam jedna z parafianek.
Duchowny miał 38 lat i przez 13 lat był księdzem. Posługiwał w kilku parafiach: św. Rocha w Rzeszowie (2007-2009), Matki Bożej Różańcowej, także w Rzeszowie (2009-2011), a od 9 lat był wikariuszem w Zaczerniu, w parafii pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
Zobacz też:
Młody kapłan bardzo zżył się z lokalną społecznością. Był nie tylko świetnym katechetą, ale także kibicem piłkarskim lokalnego KS Zaczernie. – Dusza człowiek – mówią o nim mieszkańcy. – Zawsze uśmiechnięty, często pojawiający się na meczach, a czasem również występował w barwach naszego klubu – piszą kibice.
Śmierć kapłana przeżywa także społeczność szkolna. Na stronie szkoły zamieszczono poruszający wpis:
W takich chwilach trudno dobrać słowa. Cierpimy zawsze, gdy umiera ktoś bliski. Cierpimy szczególnie, gdy umiera ktoś młody. A ksiądz Tomek był bliskim dla wielu z nas, dla wielu z naszych uczniów. Był bardzo lubiany przez młodzież i dzieci, do których często zwracał się „Aniołeczki kochane”. Księże Tomaszu – zostaniesz w naszych sercach i pamięci.
Ksiądz miał dobry kontakt z młodzieżą. Od 2011 r. pełnił funkcję diecezjalnego duszpasterza Liturgicznej Służby Ołtarza. Od roku był zastępcą.
Ks. Tomasz urodził się 11 grudnia 1981 r. i pochodził z miejscowości Cmolas w powiecie kolbuszowskim. Święcenia kapłańskie przyjął 25 maja 2007 r. w Rzeszowie.
Przejmujące słowa na pogrzebie
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 20 października w Sanktuarium Przemienienia Pańskiego w Cmolasie. Poruszające słowo wygłosił ksiądz, przyjaciel z tego samego roku z seminarium.
– Nie znajdzie się już drugi taki Tomek, bo ludzie się nie powtarzają. Każdy z nas jest ten jedyny, wyjątkowy, wybrany. A Tomasz był tak bardzo normalny, kapłański, młodzieżowy i wierzący, że aż strach. Pozytywny strach – wspominał duchowny.
Opowiadał, że dla jego kolegi każda godzina życia, to była godzina ewangelizacji. – To było takie Blicharzowe, kiedy zadawał pytanie: „Która godzina?”. No i padała odpowiedź: 13.35. On się uśmiechał i natychmiast poprawiał: „Źle, to jest godzina ewangelizacyjna” – stwierdzał”.
Kolega księdza wspominał, że Tomasz był człowiekiem bardzo spontanicznym, który często zaskakiwał pomysłami. – Zdarzało się, że dzwonił i mówił „pakuj się, jedziemy do Lwowa”. Miał zawsze bardzo wiele na głowie. Nikomu nie odmówił, z każdym musiał pogadać, każdego zaczepić. Dla każdego miał czas – wspominał podczas mszy pogrzebowej przyjaciel.
– Kiedy myślałem o tym, jak nazwać mojego serdecznego kolegę, pojawia się milion słów, które określają go jakim był i ile imion w sobie nosił. Ale znalazłem jedno, chyba najpiękniejsze określenie – Przyjaciel Jezusa. Właśnie Jezus był dla niego siłą, motorem, żeby działać. Miał swoje ulubione hasło: To co możesz zrobić najlepszego tutaj, na ziemi, to być jak najbliżej Boga. Przeżywając możliwe najlepiej, jak tylko się da: Eucharystię, spowiedź, modlitwę i najlepiej jak się da przeżywając życie… – mówił kolega księdza.
Kapłan pocieszał mamę, siostrę i brata bliźniaka. – Trudne momenty są po to, aby je przetrwać – mówił.
Zobacz też:
Parafianie w Krasnem pożegnali zmarłego proboszcza ks. dr Adama Dzióbę