To było ekspresowe śledztwo. Zamknięto je zaledwie po trzech miesiącach. Prokuratura oskarżyła 36-letniego Konrada W. o zabójstwo swojego 57-letniego ojczyma w bloku przy ul. Krakowskiej w Rzeszowie. Według śledczych do zbrodni doszło w afekcie. Syn działał „pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami” – uznali biegli. To może wpłynąć na wymiar kary. Oskarżonemu grozi do 10 lat więzienia.
Do dramatu doszło 8 października ubiegłego roku.
Konrad W. nigdzie nie pracował i był na utrzymaniu rodziców. Zdaniem sąsiadów między nim, a ojczymem Andrzejem dochodziło do częstych nieporozumień.
– Obaj sobie dokuczali, często słychać było ostre awantury. Chodziliśmy nawet do sądu zeznawać w sprawach dotyczących przemocy domowej – opowiada sąsiadka.
Feralnego dnia matka Konrada poszła do pracy. On i ojczym zostali sami. Sąsiedzi usłyszeli hałas. Kiedy jedna z sąsiadek wyjrzała na klatkę, zobaczyła szokujący widok. 57-latek leżał na boku na posadzce. Wokół niego szybko rosła plama krwi. Mężczyzna nie reagował. Sąsiedzi wezwali pomoc, ale ratunku nie było. Ofiara zmarła. Potem okazało się, że miała poderżnięte gardło.
Syn zabitego 57-latka zamknął się w mieszkaniu i nie chciał nikomu otworzyć. – Mundurowi krzyczeli, walili w drzwi, ale to nic pomagało. Ściągnęli strażaków, aby weszli siłą – mówią mieszkańcy.
Konrad W. w końcu się poddał. Nie stawiał oporu, założono mu kajdanki i pojechał na przesłuchanie. Potem został aresztowany. W trakcie śledztwa zbadali go biegli psychiatrzy i psycholog.
Uznali, że w 36-latku nastąpiło takie spiętrzenie emocji, że nie potrafił nad nimi zapanować. Śledczy oskarżyli go o zabójstwo, ale popełnione w afekcie. To może znacząco wpłynąć na wymiar kary. Mężczyźnie nie grozi bowiem dożywocie, ale do 10 lat więzienia. Sprawą niebawem zajmie się Sąd Okręgowy w Rzeszowie.
Ofiara to emerytowany policjant. – Mieszkał tu od początku, czyli od 1987 roku. Wtedy to był policyjny blok. Potem to się pozmieniało, wiele osób się wyprowadziło, ale ta rodzina została. Było różnie. Syn żył w swoim świecie. Był zamknięty w sobie… Co dokładnie się tam wydarzyło? Tego nie wiemy… – mówi jedna z mieszkanek.