Mieszkańcy są zszokowani przerażającą zbrodnią, do której doszło w Sołonce pod Rzeszowem. Blisko swojego rodzinnego domu zginęła 39-letnia Marta J. O zbrodnię podejrzany jest mąż kobiety Grzegorz J. Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa i przyznał się do winy.
Z naszych ustaleń wynika, że małżeństwo Marty i Grzegorza od dawna przeżywało kryzys. Rodzina mieszkała w Straszydlu, ale kobieta kilka tygodni wcześniej wyprowadziła się do rodzinnej Sołonki z 12-letnim synem. Zamieszkali razem z matką Marty i jej bratem.
Do zbrodni doszło w nocy z piątku na sobotę. Kobieta pracowała na trzy zmiany w zakładzie w Rzeszowie. Tylko ona utrzymywała rodzinę. Jej mąż nie pracował. Po wyprowadzce żony, odebrał jej samochód. 39-latka, aby wrócić do domu, musiała prosić kolegów z pracy o pomoc.
Zobacz też:
Tak też było feralnego wieczoru. Martę do domu podwiózł kolega. Zostawił przy drodze. Ostatnie metry po polnej drodze do domu na pustkowiu kobieta pokonywała sama. Wtedy została zaskoczona przez napastnika.
– Jak ustalono pokrzywdzona została uderzona w tył głowy tępokrawędzistym przedmiotem. Następnie sprawca zadał jej co najmniej 4 uderzenia narzędziem ostrym tnącym, kończystym typu nóż, w okolicę klatki piersiowej, powodując w ten sposób u Marty J. obrażenia w postaci ran kłutych, drążących, skutkujących jej zgonem – informuje Arkadiusz Jarosz, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie.
Jeszcze w niedzielę na drodze widać było kałużę krwi. Zatem prawdopodobnie tu zostały zadane pierwsze ciosy. Morderca przeciągnął ciało w zarośla i porzucił w wysokiej trawie.
Dopiero w sobotę 20 sierpnia przed południem w okolicy zaroiło się od policjantów. Mundurowi użyli psa, który doprowadził ich do miejsca znalezienia ciała. Wcześniej zaginięcie Marty zgłosiła rodzina.
Mieszkańcy początkowo byli przekonani, że ranny został także 12-letni syn małżeństwa. Widzieli lądujący śmigłowiec ratowniczy, który został rutynowo wezwany, kiedy znaleziono zaginioną kobietę. O rannym chłopcu napisał też lokalny portal. Ale ta informacja była oparta na nieprawdziwej plotce. Chłopcu nic się nie stało. Nie był świadkiem zdarzenia. Jest bezpieczny u swojej ciotki w Rzeszowie.
Podejrzewany o zbrodnię 40-letni Grzegorz J. zostawił list pożegnalny i wymknął się z domu. Został zatrzymany przez policję. Nic mu się nie stało.
W niedzielę – 21 sierpnia mężczyzna został przesłuchany w Prokuraturze Rejonowej w Rzeszowie. Usłyszał zarzut zabójstwa. Przyznał się do winy, ale niewiele miał do powiedzenia. Zasłaniał się niepamięcią.
Za zbrodnię grozi mu dożywocie. Mężczyzna w trakcie śledztwa będzie poddany rutynowej obserwacji psychiatrycznej.
W poniedziałek Grzegorz J. został aresztowany. Będzie przebywał w areszcie w warunkach szpitalnych. Jest bowiem obawa, że będzie chciał targnąć się na życie.
Co wykazała sekcja zwłok?
23 sierpnia prokuratura otrzymała wstępne wyniki sekcji zwłok. Wynika z nich, że przyczyną śmierci kobiety były obrażenia zadane ostrym narzędziem w klatkę piersiową. – Biegli stwierdzili wielokrotne przecięcie miąższu płuc oraz tętnicy płucnej – poinformował dziennikarzy Tomasz Kozak, szef Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie.
Szczegółowe wyniki badań mają określić dokładną liczbę ciosów oraz rodzaj narzędzia, którym spowodowano obrażenia. Na razie prokuratura precyzyjnie nie określa czym dokładnie posłużył się sprawca: czy była to siekiera, czy nóż.