Pożar grozy w Stalowej Woli. O 3 w nocy rozegrało się wycie psów. To one ostrzegły lokatorów bloku. Ale niestety ratunku nie było dla 64-latka.
– Uciekajcie! Pali blok! – krzyczeli spanikowani ludzie. Klatka była pełna dymu. Okazało się, że to psy ostrzegły lokatorów. Zwierzęta pierwsze wyczuły zagrożenie.
Wszystko działo się 1 grudnia. Płomienie pojawiły się na pierwszym pietrze bloku przy Poniatowskiego. Strażacy dostali się do ogarniętego ogniem mieszkania i znaleźli na podłodze nieprzytomnego 64-latka. Mimo reanimacji, życia mężczyzny nie udało się uratować.
Równocześnie z akcją gaśniczą, strażacy pomagali w ewakuacji. Budynek opuściło 25 mieszkańców. Szczęśliwie nikt nie ucierpiał. To była bardzo mroźna noc. Służby miejskie podstawiły autobus, w którym mieszkańcy mogli się ogrzać. Rano wrócili do swoich mieszkań, ale nie wszyscy mają do czego. Mieszkania na parterze zostały zniszczone przez wodę z uszkodzonej instalacji. Lokale wymagają teraz generalnego remontu.
Na razie nie wiadomo co było przyczyną tragedii. Sprawę bada policja.