To były dramatyczne chwile i liczyła się każda sekunda. 4-letni chłopczyk połknął baterię od zegarka. A wszystko w dniu, kiedy w całej Polsce wystąpiły trudności z numerem alarmowym 112. Ojciec nie mogąc dodzwonić się na pogotowie, zabrał synka do auta i popędził z nim do szpitala. Na szczęście spotkał na drodze policjantów.
Wszystko działo się w sobotę – 19 lutego. Policjanci ze Strzyżowa byli na patrolu w miejscowości Wyżne. Wtedy nadjechało bmw. Kierowca zatrzymał się obok radiowozu. Zdenerwowany mężczyzna wyjaśnił, że jego synek potrzebuje pilnej pomocy, a sam nie mógł wezwać karetki. Tego dnia w całym kraju wystąpiły problemy z połączeniem z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, który odbiera połączenia z nr alarmowego 112.
Patrol nie zwlekał ani chwili. Włączył sygnały i kazał jechać za radiowozem. Mundurowi eskortowali bmw prosto na izbę przyjęć szpitala w Rzeszowie. Po drodze dyżurny komendy skontaktował się ze szpitalem. Uprzedzony personel placówki był już w pogotowiu od razu zajął się małym pacjentem.
Liczyła się każda sekunda, a dziecko potrzebowało natychmiastowej interwencji lekarskiej. Dzięki pomocy policjantów, trafiło szybko pod fachową opiekę lekarzy.