Z jeden strony – rozwój budownictwa i prawo dysponowania swoją własnością, a z drugiej – szeroko pojęta ekologia. Niekiedy trudno pogodzić jedno z drugim i wtedy wybucha gorący spór. Tak jest w przypadku drzew przy Dominikańskiej w Rzeszowie. Choć ich już nie ma, pozostało wielkie zamieszanie.
O co chodzi z drzewami przy Dominikańskiej w Rzeszowie? W mieście o sprawie zrobiło się głośno, bo deweloper wyciął je ze swojej działki, choć na miejscu była policja i urzędnicy, którzy prosili pilarzy, aby się powstrzymali.
Zobacz też:
Wszystko dlatego, że zgoda na wycinkę, która została wydana jeszcze za poprzedniego prezydenta miasta – według urzędników – nie jest ostateczna.
Ratusz w odpowiedzi na różne nieprawdziwe informacje, przedstawił chronologię wydarzeń. Jak wynika z tych informacji, zgoda na wycinkę została wydana 29 października 2020 roku, czyli jeszcze za urzędowania poprzedniego prezydenta. Swój sprzeciw wobec decyzji o wycince zgłosiła Fundacja Będzie Dziko, która 11 października tego roku – po uzupełnieniu brakujących dokumentów – została uznana za stronę postępowania.
Urząd próbował – oficjalnie – powiadomić o tym dewelopera, ale ten nie odebrał korespondencji. – W sobotę od godz. 7 rano wycinka została przeprowadzona przez dewelopera w asyście wynajętej ochrony. Deweloperowi została naliczona zgodnie z przepisami prawa opłata za wycinkę w wysokości ponad 100 000 zł – informuje Ratusz.
Urzędnicy zaznaczają, że obecnie zmienia się polityka Urzędu Miasta Rzeszowa, względem wydawania pozwoleń na wycinkę drzew.
– Wprowadzamy większy rygor w tym zakresie. Wszystkie wnioski o wycince trafiają na biurko prezydenta, który wraz z pracownikami szczegółowo analizuje te wnioski – zaznaczają urzędnicy.