Była miłość, było zaufanie, była radość… A potem zaczęło się piekło. Rolf Wegmüller (59 l.) z Zurychu (były burmistrz tego miasta) przeżył prawdziwy koszmar, gdy jego ukochane psy rasy Bolonka – Qamar i Quentin, zostały porwane. Sprawcy żądali od niego miliona franków i grozili wysłaniem makabrycznych zdjęć. Ostatecznie to w Polsce zakończyła się ta dramatyczna historia.
Miłość, która okazała się pułapką
Rok temu Rolf poznał w sieci mężczyznę z Norwegii, który wydawał się ideałem. K. był czarujący, przystojny i twierdził, że często bywa w Zurychu. Codziennie dzwonili, spotykali się regularnie. „Naprawdę myślałem, że to może być coś poważnego” – mówi Rolf w serwisie “20 minuten“. Nie wiedział, że jego „partner” ma swój własny, perfidny plan.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Dwa tygodnie temu z jego mieszkania zniknęły dwa ukochane psy. Na klatce schodowej znalazł list: żądanie miliona franków i groźby. K. był przy nim, kiedy odkrył tę wiadomość. – „Wybiegliśmy razem, ale zemdlałem z szoku” – wspomina.
„Dam wam znak życia, ale…”
Kilka godzin później przyszła wiadomość. Porywacze chcieli 250 000 franków w gotówce, do odbioru w Stuttgarcie w Niemczech. Policja jasno powiedziała, że nie wolno mu płacić.
„Kiedy poprosiłem o dowód, że moje psy żyją, zagrozili, że wyślą mi zdjęcie ich odciętych głów” – opowiada Rolf. W końcu nadeszła fotografia – Qamar i Quentin siedzący obok znaku granicznego na polsko-niemieckiej granicy.
Wtedy K. zniknął. Tłumaczył się chorą matką. Rolf zadzwonił do niej kilka dni później – nie była w szpitalu. Wtedy wszystko stało się jasne: został perfidnie oszukany.
Wielki finał w Polsce
Policja ruszyła tropem porywaczy. 30-letni Norweg, czyli K., został zatrzymany na lotnisku w Zurychu, gdy próbował uciec. Drugi sprawca, 38-latek z Polski, wpadł w Szczecinie. To tam odnaleziono także psy.
Qamar i Quentin spędzili dwa dni pod opieką Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W końcu nadeszła chwila, na którą Rolf czekał najbardziej – mógł znów przytulić swoje psy.
– „Kiedy to usłyszałem, padłem ze szczęścia” – mówi wzruszony. W piątek, 7 marca razem z bratem, wyruszył do Szczecina po swoich czworonożnych przyjaciół.
„Nie mogę już nikomu zaufać”
Choć sprawcy zostali schwytani, Rolf nie potrafi zapomnieć tego, co przeszedł. – „Przykro mi, że K. zmarnował swoje życie, ale nie mogę wybaczyć, że byłem w ten sposób torturowany” – mówi.
Teraz najważniejsze są dla niego psy. – „One są moją rodziną. Nie mogę już bez nich żyć” – przyznaje.
Polska policja zrobiła wszystko, by ta historia miała szczęśliwe zakończenie. Ale Rolf już wie, że nie każda miłość kończy się happy endem.
Jak podała szczecińska policja, zamieszany w uprowadzenie 38 -letni mieszkaniec Szczecina usłyszał dwa zarzuty. Prokurator zastosował wobec niego policyjny dozór, zakaz opuszczania kraju oraz kontaktowania się z pokrzywdzonym i współsprawcą.
💡 Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł! Podziel się swoją reakcją: