Liczyła się każda sekunda. W Mielcu 72-latka za kierownicą auta dostała udaru i wymagała szybkiej pomocy. Na szczęście w pobliżu był policyjny patrol.
Policjanci z wydziału prewencji z Mielca – sierż. Kamil Grabiec i post. Krzysztof Kilarowski, w Wielką Sobotę mieli służbę. Zauważyli uszkodzoną toyotę, która nagle zatrzymał się na środku ulicy. Natychmiast podjechali sprawdzić, co się stało.
Za kierownicą siedziała starsza kobieta. Stwierdziła, że jedzie do kościoła. Policjanci polecili jej, aby zjechała na pobocze, ale ta nie posłuchała. Zaczęła jechać dalej. Mundurowi ruszyli w pościg i po chwili zatrzymali auto. Okazało się, że stan kobiety jest coraz gorszy: miała nienaturalnie wykrzywioną twarz, problemy z mówieniem, jej kończyny stały się niewładne. Funkcjonariusze od razu pomyśleli, że może to być udar. Natychmiast udzielili kobiecie pierwszej pomocy medycznej i wezwali na miejsce karetkę pogotowia ratunkowego.
Zobacz też:
Ratownicy medyczni potwierdzili przypuszczenia policjantów. Kobieta trafiła do szpitala, gdzie udzielono jej fachowej pomocy.
W takiej sytuacji liczy się każda minuta. Dlatego im szybciej chory trafi pod opiekę lekarzy, tym ma większe szanse na powrót do zdrowia.