W poniedziałek, 17 sierpnia w rodzinnej Lubzinie odbył się pogrzeb ks. Jaromira Buczaka. 34-letni duchowny zginął tragicznie podczas wędrówki na Rysy w Tatrach. W jego pogrzebie wzięło udział mnóstwo wiernych oraz księży. – Będziesz zawsze obecny w naszych modlitwach – mówili jego przyjaciele z roku z seminarium.
Do wypadku doszło 12 sierpnia podczas wakacyjnej wyprawy w Tatry. Ksiądz był ze znajomymi. Weszli na Rysy. W drodze powrotnej ze szczytu obsypały się głazy i duchowny runął w 150-metrową przepaść. Zginął na miejscu.
– Jarek mówił: “szukasz Boga, spójrz na góry”. Uwielbiał wędrówki górskimi szlakami, tak jak niegdyś Karol Wojtyła – wspominał podczas pogrzebu jeden z kolegów.
Smutnej uroczystości przewodniczył biskup tarnowski Andrzej Jeż. Złożył kondolencje rodzicom i siostrze zmarłego. Zapewnił ich, że otoczy ich swoją modlitwą.
Głos zabrali parafianie z Trzcinicy w Małopolsce, gdzie przez ostatnie 4 lata ksiądz Jaromir pełnił swoją posługę. – To był wspaniały duszpasterz. Osierocił nas – mówiła smutno jedna z mieszkanek. Młody ksiądz w ich miejscowości dał się poznać jako świetny katecheta, a także dobry organizator. Prowadził wspólnoty parafialne, stronę internetową. W czasie pandemii i największych obostrzeń, zadbał o internetowe transmisje nabożeństw z ich kościoła.
Śmierć księdza poruszyła także biskupa Boliwii, gdzie ks. Jaromir odbywał praktyki misyjne. – Dziś modlimy się za Ciebie w naszej katedrze – zapewnił w swoim liście.
– Każde pożegnanie boli, zwłaszcza wtedy kiedy jest niespodziewane. Tu w naszym kościele wszystko się zaczęło: chrzest, bierzmowanie, pierwsza msza, a teraz wszystko się skończyło. O wiele za wcześnie… – mówił ksiądz proboszcz parafii w Lubzinie.