Sąd uznał, że Mariusz S. (51 l.) ponosi odpowiedzialność za tragedię, która wydarzyła się w jego mieszkaniu i skazał go na 3 lata bezwzględnego więzienia. Choć mężczyzny nie było na miejscu, były za to jego dwa pobudzone pitbulle. Kiedy ze szkoły wrócił pasierb i przyprowadził kolegę, psy zaatakowały obce dziecko. 12-letni Kamilek zmarł w szpitalu w wyniku rozległych obrażeń.
W piątek – 29 października – w przemyskim Sądzie Rejonowym zapadł wyrok w sprawie dramatu, który rozegrał się 28 września 2020 r. w mieszkaniu w bloku przy ul. Lelewela w Przemyślu. Sądzony był właściciel psów Mariusz S. Odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci Kamila T. Sąd uznał, że oskarżony jest winny i prócz kary 3 lat więzienia, zasądził od niego 50 tys. zł nawiązki na rzecz pokrzywdzonej rodziny.
Rodzina chciała najwyższej kary
Właściciela psów nie było na ogłoszeniu wyroku. Była za to matka chłopca, występująca w procesie jako oskarżycielka posiłkowa. Ze łzami w oczach słuchała orzeczenia sądu. Domagała się najwyżej możliwej kary – 5 lat więzienia.
Zobacz też:
– Dlatego nie jest to wyrok, który mnie zachwyca. On zdawał sobie sprawę jak groźne trzyma psy i powinien wziąć na siebie odpowiedzialność, a nie udawać, że to nie jego wina, że go nie było w domu. Kamilek zginął tak brutalną śmiercią. Nigdy się z tym nie pogodzimy. Straciliśmy kochane dziecko. Mamy jeszcze trzy córki, ale to był nasz jedyny syn… – powiedziała dziennikarzom matka.
Sąd stwierdził, że oskarżony miał obowiązek zabezpieczyć psy tak, aby nie przebywały same z dziećmi. – Powinien zdawać sobie sprawę, że psy uważane za groźne, nawet jeśli na ogół są spokojne, mogą w niektórych sytuacjach, tę agresję uaktywnić – zaznaczał sędzia. Dodał, że oskarżony lekceważąco podszedł do obowiązków, także w stosunku do 11-letniego pasierba, któremu pierwszy raz dał klucze do mieszkania i pozwolił wrócić samemu do domu. Sąd podkreślił, że właściciel miał świadomość, że wcześniej pies podjął już atak na jego konkubinę.
Slot różnych wydarzeń
Feralnego dnia nastąpił splot nadzwyczajnych zdarzeń. Mariusz S. dostał fuchę i poszedł dorobić, jego konkubina pojechała z młodszym dzieckiem do szpitala. Pasierb – dotychczas kiedy nie było dorosłych – wstępował do dziadków lub cioci. Teraz miał klucze. Wrócił po szkole do domu i przyprowadził kolegę Kamila.
Pitbulle – suka i pies – nie były wysterylizowane. Były w okresie rui, były pobudzone. Kiedy dzieci weszły do mieszkania i zajrzały do kuchni, od razu rzuciły się na 12-letniego Kamila, wobec którego już wcześniej przejawiały agresję. Podczas wcześniejszych odwiedzin, trzeba było założyć im kaganiec. Dopiero wtedy chłopiec mógł je pogłaskać. Wtedy jednak byli na miejscu dorośli. Teraz ich za brakło.
Dziecko nie miało szans
Chłopczyk został zmasakrowany. Miał obrażenia twarzy, szyi, połamaną rączkę. Stracił mnóstwo krwi. W krytycznym stanie trafił do szpitala. Przewieziono go do kliniki na Śląsk, niestety lekarze byli bezradni. Dziecko zmarło po trzech dniach.
Właściciel psów początkowo się nie przyznawał. Podczas procesu szlochał i wyraził skruchę, przeprosił matkę chłopca. Mężczyzna wcześniej był karany, m.in. za uderzenie pasierba.
Wyrok nie jest prawomocny. Stronom przysługuje odwołanie.
Psy po tragedii zostały umieszczone w schronisku w Orzechowcach. Już ich tu nie ma. Nie udało nam się ustalić, dokąd ostatecznie trafiły.
Opublikowany przez Wojciecha Bakuna Sobota, 17 października 2020