W Przemyślu 12-lateni Kamilek odwiedził kolegę w mieszkaniu i został zaatakowany przez jednego z dwóch pitbulli, które tam przebywały. Chłopiec został ciężko ranny i zmarł po trzech dniach w szpitalu. Właściciel czworonogów został aresztowany. Psy oceniono, że są śmiertelnie niebezpieczne. Śledczy stwierdzili, że są przesłanki, aby je uśpić. Tej decyzji urzędnicy jednak nie podjęli.
Do tej niewyobrażalnej tragedii doszło 28 września. W mieszkaniu nie było dorosłych. 11-letni chłopiec zaprosił Kamilka. W środku przebywały dwa pitbulle – roczny Joker i 5-letnia suka Atalaya. To Joker rzucił się na chłopca i go okrutnie zmasakrował. Dziecko było reanimowane w karetce, potem trafiło do szpitala w Katowicach, gdzie zmarło.
Za domowe zwierzęta zawsze opowiada właściciel. Prokuratura postawiła 50-latkowi zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i narażenie drugiego chłopca na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Śledczy ustalili, że mężczyzna posiadał czworonogi bez wymaganego zezwolenia. Odnaleziono dokumenty świadczące o tym, że mogły być rasowe. Właściciel został aresztowany.
Zobacz też:
Psy trafiły na obserwację. Zbadał je weterynarz oraz biegły behawiorysta, który ocenił zachowanie zwierząt. Uznał, że są śmiertelnie niebezpieczne.
Prokuratura przekazała do urzędu miasta powiadomienie o toczącym się postępowaniu i o tym, że psy stanowią zagrożenie dla otoczenia. W piśmie znalazły się przesłanki wskazujące na konieczność ich uśpienia.
Decyzję podejmą urzędnicy. Ale takie decyzji na razie nie ma. Prokuratura nie otrzymała z magistratu odpowiedzi, dlatego postanowiła zabezpieczyć czworonogi jako dowody rzeczowe. Być może dopiero sąd rozstrzygnie o dalszym ich losie.
Tymczasem Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zaproponowało adopcję psów. Ich przedstawiciele uważają, że uśpienie to zła decyzja. Przekonują, że w tragicznym zdarzeniu największą odpowiedzialność ponosi człowiek, który powinien właściwie opiekować się czworonogami.