Mariusz S. (50 l.), właściciel pitbulli z Przemyśla opuścił areszt. Mężczyzna przebywał w nim od ponad miesiąca, po tym jak jeden z jego psów zagryzł na śmierć 12-letniego Kamila. Prokuratura chce, aby mężczyzna odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka.
Sąd uchylił areszt, bo uznał, że na tym etapie śledztwa zgromadzono już niemal wszystkie dowody i nie zachodzi obawa matactwa. A to była główna przesłanka, na którą powoływała się prokuratura, domagając się takiego właśnie środka zapobiegawczego. Areszt został zamieniony na dozór policji i zakaz opuszczania kraju.
Mariuszowi S. został przedstawiony zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Śledczy uważają, że właściciel utrzymywał psy uznawane za niebezpieczne i agresywne bez wymaganego pozwolenia. Zarzucają mężczyźnie, że nie zapewnił zwierzętom właściwych warunków bezpiecznego bytowania i – co najważniejsze – nie zabezpieczył dzieci i innych osób przed dostępem do pitbulli.
Zobacz też:
Właściciel nie przyznaje się do winy i umniejsza swoją rolę w całym zdarzeniu. Za zarzucane mu przestępstwo grozi mu do 5 lat więzienia.
Do tragedii doszło pod koniec września. Kamil odwiedził swojego kolegę. W mieszkaniu nie było dorosłych. Nagle jeden z psów zaatakował 12-latka. Dziecko zostało zmasakrowane. Zmarło w szpitalu.
Psy trafiły na obserwację do schroniska dla zwierząt. Prokuratura zabezpieczyła je jako dowody rzeczowe w sprawie. Wcześniej skierowała też do Urzędu Miasta informację o tym, że stanowią śmiertelne zagrożenie i są przesłanki do tego, aby je uśpić. Urzędnicy takiej decyzji nie podjęli. Stowarzyszenia na rzecz ochrony zwierząt zgłosiły chęć zajęcia się czworonogami. Prawdopodobnie o tym, co dalej stanie się z pitbullami zdecyduje sąd.