Starsze małżeństwo z Rzeszowa padło ofiarą cwanych oszustów, podających się za amerykańskich policjantów. To była walka z czasem. Zaangażowało się bowiem mnóstwo osób, aby uchronić ofiary. Niestety, oszuści okazali się sprytniejsi. Ukradli prawie 100 tys. zł.
Sprawcy musieli dobrze się orientować, bo wiedzieli, że syn małżeństwa jest w USA. Zatem podając się za amerykańskich policjantów zadzwonili i powiedzieli, że junior miał wypadek i trzeba przekazać pieniądze na kaucję.
Małżeństwo uwierzyło w historię i zobowiązało się pomóc synowi. Najpierw ojciec – instruowany przez oszustów – podjechał na ul. Kustronia. Tam miał czekać na niego ktoś, kto sporządzi upoważnienie na przekazanie pieniędzy. Emeryt zorientował się jednak, że to szwindel i powiadomił policjantów.
Zobacz też:
Niestety, w domu została sama żona. I to był celowy zabieg oszustów, którzy przeczuwali, że z kobietą pójdzie im łatwiej. Kiedy nie było męża, cały czas była przez nich urabiana. Sprawcy blokowali jej telefon, aby nikt nie mógł się do niej dodzwonić.
Policjanci z mężem przyjechali do domu, ale było już za późno. Żona wyjechała. Mundurowi zastali tylko kuriera, który przyjechał po odbiór pieniędzy. Kurier okazał się zupełnie przypadkowo wplątany w całą aferę. Powiedział, że zobaczył w odebranej reklamówce dużą kwotę pieniędzy i od razu zwrócił ją kobiecie. Ostrzegł, że może to być oszustwo. Zawiadomił też policję.
Policjanci sprawdzili bank, w którym małżeństwo miało rachunek i objechali placówki pocztowe. Nikt nie dokonywał w nich żadnych operacji. Ale obawy mundurowych się sprawdziły.
Kiedy kurier pokrzyżował szyki oszustom, ci od razu mieli gotowy plan „B”. Podstawili taksówkę i kazali emerytce pojechać aż do Tarnowa. Ta się zgodziła. Przywiozła pieniądze i przekazała nieznanemu mężczyźnie. Wieczorem wróciła do Rzeszowa. Wtedy dowiedziała się, że padła ofiarą przestępstwa.