Rzeszów, Podkarpacie, historie i zdarzenia

Śmiertelny seans. 11 maja 1955. Dzieci przyszły do kina. Wyszły tylko płomienie

Wielopole Skrzyńskie. 70 lat od tragedii, która zniszczyła wieś i zabrała dzieci

WIELOPOLE SKRZYŃSKIE. To miała być zwykła środowa wieczornica. Po nabożeństwie – kino. Objazdowe. Komedia „Sprawa do załatwienia”. Ludzie usiedli ściśnięci na ławach. Dzieci najwięcej, bo wiadomo – nowość. Ekran na scenie, projektor na stole, okna zabite deskami. Drzwi? Tylko jedne otwarte. Dziesięć minut po rozpoczęciu projekcji barak na rynku zamienił się w płonącą trumnę. Zginęło 58 osób. W tym 38 dzieci.

Słońce zgasło z krzykiem

„Głos ten wabiący, ale niemiły / Zapowiadał złowieszczą wróżbę” – napisał po latach Stanisław Ozga w wierszu o tamtym dniu. Bo wszystko zaczęło się niby zwyczajnie. Wiosna była sucha, drewno baraku – wysuszone jak siano. Projektor ustawiony obok wejścia. A na stole – 18 kilogramów taśmy celuloidowej. Łatwopalnej jak zapałka.

Obsługa kina objazdowego – według świadków – piła wódkę. I paliła papierosy. Kiedy operator zmieniał taśmę, ogień buchnął nagle. Może od niedopałka. Może od iskry. W jednej chwili wszystko stanęło w płomieniach.

Płonęli żywcem

Pierwsi wybiegli operatorzy. Wyskoczyli przez drzwi i… zniknęli. Widownia – głównie dzieci i młodzież – została uwięziona. Ogień odciął jedyne wyjście. Okna były zabite deskami, żeby „gapowicze nie wchodzili bez biletu”.

Tylko jeden z obecnych na sali – miejscowy strażak – wybił ławą deski z jednego z okien. Dzięki niemu kilka osób zdążyło się wydostać.

Ale reszta… Reszta próbowała przebić się do zamkniętych wyjść. Przewracali się jedni na drugich, dusili w dymie, padali nieprzytomni na płonącą podłogę. Ciała dzieci leżały warstwami. Krzyk i ogień wymieszały się w jeden dźwięk, który rozdarł całą wieś.

„Miałam 4 lata…”
wspomnienia
Wspomnienia świadków | zbiory Kantorówka ODiHR

Romualda Bokota pamiętała niewiele. Miała cztery lata. Tamtego dnia poszła z tatą i siostrą do kina. Mama została w domu. W filmie nie zobaczyli nawet połowy.

– Miałam cztery lata, gdy 11 maja 1955 r. straciłam w pożarze ojca i siostrę. Moja siostra Ola miała 8 lat… – opowiadała po latach w prasie.

Seans zaczął się późno. O 21 mama poszła sprawdzić, czy córki już śpią. Wtedy dowiedziała się, że mąż i starsza córka nie wrócili. Nie wrócą nigdy.

Ofiary pożaru kina w Wielopolu Skrzyńskim
Wśród ofiar pożaru kina w Wielopolu Skrzyńskim było 38 dzieci. Upamiętniając tragedię, lokalni historycy zgromadzili zdjęcia niektórych z nich. | Fot. Archiwum/ Kantorówka ODiHR Muzem Tadeusza Kantora
Pomnik bez zdjęć

Na pogrzebie ofiar obecni byli funkcjonariusze UB. Zakazali robić zdjęcia. Fotograf Roman Lipa został zmuszony do milczenia. Dopiero 40 lat później namalował obraz z tamtego dnia. Bo pamięć nie dała mu spokoju.

Pomnik – krzyż z tablicą – stanął na rynku dopiero w latach 80. Wybudowano go wysiłkiem mieszkańców. Od tamtej pory, co roku 11 maja, gromadzą się tu ci, którzy pamiętają. I ci, którzy muszą pamiętać.

70 lat później

W 2025 roku, dokładnie 70 lat po tragedii, mieszkańcy Wielopola znów zebrali się pod pomnikiem. Delegacje, kwiaty, wspólna modlitwa. Msza koncelebrowana. Oprawa muzyczna – Męski Chór „Rolników”.

Ale największą ciszę robi nie muzyka. Największą ciszę robi nazwisko wypisane na tablicy. Bo każde z nich to osobna historia, urwana w pół zdania. W pół westchnienia. W pół życia.

Tego nie wolno zapomnieć

Po pożarze zmieniono przepisy. Wprowadzono wymogi przeciwpożarowe dla kin i teatrów. Zakazano celuloidowych taśm. Ale na co to wszystko, skoro 38 dzieci nigdy nie wróciło do domu?

To była największa katastrofa pożarowa w powojennej historii Podkarpacia. I jedno z tych wydarzeń, o których nie da się mówić bez drżenia głosu. Ostatni seans. Sprawa do załatwienia. Została załatwiona tylko śmiercią.

Pogadajmy gestami – wybierz reakcję

😍
0%
0
😱
0%
0
😭
0%
0
👍
0%
0