Ośmioletni Kamilek z Częstochowy przeżył prawdziwe piekło na ziemi. Łamano mu kości i powodowano oparzenia. Nie miał szans, aby obronić się przed zwyrodniałym ojczymem i nieznającej litości matką. Maltretowane dziecko przez kilka tygodni walczyło o życie. Niestety, 8 maja chłopczyk zmarł w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Jak można było tak katować bezbronne dziecko? Kiedy chłopczyk na początku kwietnia trafił do szpitala okazało się, że ma spalone włosy, poparzenia głowy i klatki piersiowej. Ma też złamania obydwu rąk i nogi, a także blizny po wcześniejszych urazach. Był maltretowany od dawna. Dziecko poddawano istnym torturom: polewano wrzątkiem, przypalano papierosami, bito, kopano.
Gehennę dziecka przerwał biologiczny ojciec, który powiadomił służby.
Chłopczyk przebywał w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. Lekarze walczyli o jego życie 35 dni. 8 maja szpital przekazał smutną wiadomość:
Kamilek zmarł dziś rano. Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi. Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie miał świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał.
Oprawcami dziecka okazali się: 35-letnia matka Magdalena B. i 27-letni ojczym Dawid B., któremu wcześniej postawiono zarzut usiłowania zabójstwa. Oboje zwyrodniałych opiekunów trafiło do aresztu.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował, że złożył wniosek o zmianę kwalifikacji prawnej zarzutu dla ojczyma zmarłego 8-latka na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i znęcania się na dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem.
Sąd wydał zarządzenie tymczasowe w sprawie sześciorga dzieci Magdaleny B., które mieszkały z nią i Dawidem B. Dwójka najmłodszych zostanie umieszczona w rodzinie zastępczej, a czwórki starszych – razem z Kamilem – w placówce opiekuńczo-wychowawczej.
Rodzina miała niebieską kartę
Rodzina wcześniej mieszkała w Olkuszu w Małopolsce. Okazało się, że chłopczyk wtedy uciekał z domu. Raz był odnaleziony w samej piżamce na ulicy i wychłodzony trafił do szpitala. Policja kontrolowała rodzinę. Interweniował MOPS, założył niebieską kartę. Rodzina zrobiła unik przed służbami. Przeprowadziła się do innego województwa. Ale dokumentacja podążyła za nimi. W czerwcu ub. roku pracownicy socjalni złożyli wniosek o umieszczenie dzieci w pieczy zastępczej, ale natychmiastowe decyzje sąd wydał dopiero teraz.