11.1 C
Rzeszów
środa, 12 marca, 2025

Odeszła ikona rocka i ostatnia z wielkich buntowniczek

Marianne Faithfull nie żyje. Koniec epoki, której już nikt nie przywróci

REKLAMA

Marianne Faithfull była gwiazdą swoich czasów. Gdy rodził się rock and roll, ona wskoczyła do pociągu, który zmienił wszystko – styl, myślenie, całe pokolenie. Była muzą, symbolem wolności, niepokorności i buntu, ale też kobietą, która zapłaciła za to wysoką cenę.

W blasku sławy znalazła się niemal z dnia na dzień. Miała 17 lat, kiedy nagrała “As Tears Go By”, napisaną dla niej przez Micka Jaggera i Keitha Richardsa. To był początek jej wielkiej przygody – miłość, Rolling Stonesi, luksus, dekadencja. Żyła szybko, odważnie i bezkompromisowo.

Ale ten świat, który dawał jej wszystko, równie łatwo potrafił odebrać. Rozstanie z Jaggerem było jednym z ciosów, które ją złamały. Potem przyszły uzależnienia, lata spędzone na marginesie, momenty, gdy wydawało się, że nie wróci. A jednak wracała. Zawsze silniejsza, bardziej świadoma, z głosem, który z delikatnego dziewczęcego szeptu zamienił się w chropowaty, naznaczony życiem dźwięk.

W 1979 roku wydała „Broken English” – album, który był jej odrodzeniem. Śpiewała o bólu, upadkach i tym, co znaczy przeżyć własną legendę. Nie była już dziewczyną z romantycznej ballady. Była kobietą, która znała smak porażki i odkupienia.

Do końca nie przestawała tworzyć. Jej ostatnia płyta „She Walks in Beauty” była hołdem dla poezji i piękna, ale też dla jej własnej drogi – krętej, bolesnej, pełnej wzlotów i upadków.

Marianne Faithfull przeżyła wszystko, co rock and roll miał do zaoferowania – euforię, upadek i triumf. Złamane serce miała nie raz, ale zawsze potrafiła poskładać je na nowo.

Śmierć Marianne Faithfull. Tak wspomina ją Jagger

30 stycznia świat usłyszał smutną wiadomość – nie ma już Marianne Faithfull. Zmarła wśród bliskich, w spokoju, w Londynie.

81-letni Mick Jagger, jej dawna miłość, napisał: „Była tak bardzo częścią mojego życia przez tak długi czas. Wspaniała przyjaciółka, piękna piosenkarka, cudowna aktorka. Zawsze będę ją pamiętał”.

Nick Cave, który pomógł jej wydać przejmujący album „She Walks in Beauty”, powiedział, że jej śmierć to „utrata nie tylko wyjątkowego talentu, ale także całej wiedzy o pokoleniu”.

Odchodzą wielcy. Ludzie, którzy tworzyli świat pięknych filmów, niezapomnianych twarzy, stylu i klasy. Pokolenie pierwszych filmów o Jamesie Bondzie i Europy, która cieszyła się powojennym dobrobytem i pokojem. Dziś ich miejsce zajmuje coś innego. Muzyka nie jest już tak potężną muzą, jak wtedy, gdy rządziły nią głosy z duszą. Świat należy do influencerów, raperów, celebrytów. Nawet aktorstwo straciło swój dawny blask. Marianne była ostatnią z tamtych czasów. Teraz już naprawdę odchodzą.

💡 Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł! Podziel się swoją reakcją:

😱 Wstrząsające 38
4%
😢 Smutne 1019
94%
😊 Wesołe 3
0%
👍 Lubię to 22
2%

Inres24 w Google News

Obserwuj i bądź na bieżąco

Najnowsze

Najnowsze

Nowe
START
7dni
Szukaj