Pod koniec 2022 r. nastąpił nieoczekiwany przełom w śledztwie dotyczącym zaginięcia dziennikarza z Sanoka Marka Pomykały. O zbrodnię oskarżono ex-milicjanta, któremu prokuratura zarzuca także zabójstwo kolegi z komendy oraz usiłowanie zabójstwa żony. Z akt sprawy wynika, że wszystkie ofiary ginęły, albo miały zginąć, ponieważ poznały mroczny sekret oficera służb.
– Nie spocznę, póki nie dowiem się jak zginął mój syn – tak mówił w wielu wywiadach ojciec dziennikarza, pan Kazimierz Pomykała, emerytowany nauczyciel z Sanoka. Ostatni raz syna widział 30 kwietnia 1997 r.
– Wyszedł do kiosku po papierosy i zaginął. Potem znaleziono jego małego fiata nad tamą w Solinie. W baku nie było kropli paliwa, jakby ktoś auto tam zatoczył. To od początku wydawało się bardzo dziwne – mówił pan Kazimierz.
Zwłok Marka nigdy nie znaleziono. Po wielu latach uznano go za zmarłego, a rodzina na cmentarzu zrobiła dla niego symboliczny grób.
Rodzice nigdy nie pogodzili się ze zniknięciem syna i nigdy nie wierzyli, że mógł targnąć się na życie. Marek był młodym mężem i dziennikarzem. Cieszył się z nowej pracy w „Gazecie Bieszczadzkiej”, która była spełnieniem jego marzeń.
Zaginięcie dziennikarza: Nowe wątki
Po wielu latach od zniknięcia nieoczekiwanie pojawił się nowy wątek, który rzucił zupełnie nowe światło na sprawę. Była kochanka milicjanta zwierzyła się koleżance, że ten po pijanemu rozjechał człowieka, utopił innego milicjanta, który był świadkiem, a potem przyczynił się do śmierci dziennikarza, który miał się dowiedzieć o jego mrocznej przeszłości z czasów w PRL.
Koleżanka powiadomiła prokuraturę. Przeprowadzono śledztwo, które zostało jednak umorzone. Była kochanka milicjanta wyjechała za granicę, sprawa wypadku jest już przedawniona, akta utonięcia milicjanta są zniszczone. Milicjant wyjechał na rodzinny Śląsk i wcześniej nie został nigdy przesłuchany.
Ojciec Marka domagał się wznowienia śledztwa, zwłaszcza po tym jak ujawnił się jeszcze kolejny, nowy świadek. To kolega Marka, który potwierdza, że dziennikarz zwierzył mu się, że trafił na aferę, w którą miała być zamieszana jakaś „gruba ryba”…
Zaginięcie dziennikarza: Interwencje ministrów
Dzięki interwencji ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który jest posłem z Podkarpacia, a także decyzji ministra sprawiedliwości – wtedy – Zbigniewa Ziobry, śledztwo wznowiono. Jego prowadzenie powierzono śledczym z Krakowa, najbardziej elitarnemu w Polsce Archiwum X.
24 listopada 2022 r. dziennik FAKT, pierwszy ujawnił, że w sprawie nastąpił przełom. ex-milicjant usłyszał zarzuty i został aresztowany w Krakowie – przez miejscowy Sąd Rejonowy Kraków-Śródmieście.
Zarzuty usłyszał Tadeusz P. (65 l.). Śledczy podejrzewają go, że w 1985 r. po wypadku utopił kolegę milicjanta Krzysztofa Pykę. (†33 l.). Miał go zarzucić z pomostu do Jeziora Solińskiego. Wiedział, że ofiara nie umie pływać.
8 lat później ofiarą zabójstwa miał paść dziennikarz Marek Pomykała, które według śledczych feralnego dnia został zwabiony do daczy milicjanta i tam uduszony.
Milicjantowi postawiono też zarzut usiłowania zabójstwa żony, którą miał próbować otruć, dosypując trutki do napojów, albo faszerować rtęcią papierosy.
Tadeusz P. po alkoholu różnym świadkom wspominał, co zrobił w przeszłości. Robił też notatki, które miały być szkicem do planowanej książki. – Chciałem to wyrzygać – powiedział w wywiadzie telewizyjnym. Przyznał się w nim tylko do wypadku. Pytany przez dziennikarza o pozostałe sprawy, zasłonił się milczeniem.
Ex-milicjant myślał, że sprawa śmierci kolegi milicjanta jest przedawniona. Ale prokuratura skorzystała z przepisu, który nie przedawnia zbrodni popełnionych przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL.
Tadeusz P. – jak powiedział rzecznik prokuratur okręgowy w Krakowie – nie przyznał się do winy. Złożył jednak wyjaśnienia. Grozi mu dożywocie.
Śledztwo zostało już zamknięte. Akt oskarżenia przekazano do Sądu Okręgowego w Krośnie.
Zobacz też:
Nie mieli powodu. Bili, aby zabić. Sąd wymierzył im karę
Monika zginęła z rąk kryminalisty. Zabójca z Czudeckiej stanie przed sądem