W świecie, który zdaje się krzyczeć coraz głośniej, nowy papież pojawia się nie jak showman, ale jak człowiek ciszy. Leon XIV, czyli Robert Prevost z Chicago, zakonnik św. Augustyna — przychodzi nie z fajerwerkami, ale z głębią. A to już mówi wiele.
Augustianie nie należą do tych, którzy walczą o mikrofon. To zakon słuchania. Myślenia. Zadawania pytań tam, gdzie inni scrollują bezmyślnie dalej. Ich siłą jest cisza, która nie jest milczeniem — tylko przestrzenią do spotkania z Bogiem. I może właśnie dlatego ten wybór budzi nadzieję. Bo dziś nie potrzeba nam kolejnego stratega medialnego. Dziś potrzeba kogoś, kto stanie — cicho, spokojnie — i pokaże, że światło wciąż świeci. Tylko trzeba przestać się od niego odwracać.
Leon XIV przyjmuje imię, które nie jest przypadkowe. To mrugnięcie w stronę Leona XIII, papieża, który widział przyszłość i się jej nie bał. To Leon XIII ułożył modlitwę do św. Michała Archanioła — po tym, jak miał wizję duchowej walki, która nadejdzie. I oto jesteśmy.
Czy Leon XIV przynosi to samo światło? Tę samą gotowość do duchowej walki? Wiele na to wskazuje. Z mojego szybkiego reserczu wynika jedno: on nie przyszedł, żeby siedzieć cicho. Nie wygląda na człowieka, który będzie unikał trudnych tematów. Nie wchodzi w rolę papieża z bezpiecznym uśmiechem dla kamer. On przyszedł z misją — i to widać od pierwszych minut.
Ale pytanie, które naprawdę trzeba dziś zadać, nie dotyczy papieża. Dotyczy nas.
Czy w ogóle jeszcze chcemy Boga? Czy w czasach, gdy wszystko mamy w kieszeni — aplikacje, odpowiedzi, potwierdzenia, lajki — jeszcze tęsknimy za tym, co większe niż my?
Wiara wymaga skupienia. Msza trwa godzinę, a nie siedem sekund. Bóg nie krzyczy w powiadomieniach. Trzeba ciszy, żeby Go usłyszeć. I to jest dla wielu za trudne.
Ale Kościół nie może być odpowiedzią na lenistwo duchowe. Nie może się zmienić w kawiarnię bez zasad, gdzie każdy bierze, co chce i nikt niczego nie wymaga. Jeśli zaczniemy mówić, że wszystko jest dozwolone — to nikt nie przyjdzie. Bo po co? Po co Bóg, jeśli nie jest drogą, prawdą i życiem, tylko kolejnym głosem w aplikacji?
Kościół przetrwa tylko wtedy, gdy będzie głosił prawdę. Nie swoją. Tę, która jest w Ewangelii. W słowach Jezusa, który powiedział: “Ja jestem prawdą” — tuż przed tym, jak Go wydano na śmierć. Nie był wygodny. Był prawdziwy. I za to zapłacił.
Wiara to nie zbiór reguł. To droga. A droga prowadzi gdzieś. Ma kierunek. Ma sens. Daje nadzieję, że nie jesteśmy tylko zbiorem przypadków, ale że zostaliśmy stworzeni z miłości — i do miłości mamy wrócić.
W świecie chaosu, fake newsów, pośpiechu i powierzchowności — potrzebujemy znów kogoś, kto się nie boi powiedzieć: “Nie wszystko wolno”. Kogoś, kto przypomni, że światło w ciemności świeci — i ciemność go nie ogarnęła.
Może właśnie takim człowiekiem będzie Leon XIV. Może to nie przypadek, że papież z zakonu ciszy mówi dziś światu, który nie potrafi zamilknąć: “Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce…”