To jeden z największych dramatów drogowych w północnych Włoszech. Z wiaduktu w metropolii Wenecji runął autokar pełen pasażerów. 21 osób zginęło na miejscu. Świadkowie opisują koszmarne sceny: „Najpierw były krzyki, potem wszystko zamieniło się grobową ciszę”.
Sceny jak z katastroficznego filmu rozegrały się 3 października około godz. 20. Autokarem podróżowali pracownicy, ale także grupa turystów, która wracała na kemping Margherze. Na razie ustalono, że wśród ofiar jest dwoje dzieci, kilkoro Ukraińców, obywatel Niemiec.
Katastrofa autokaru w Wenecji: Ranni walczą o życie
Rannych zostało 20 osób, w tym pięć ciężko. Życie czteroletniej dziewczynki jest zagrożone.
Media spekulują, że 40-letni kierowca prawdopodobnie zemdlał. Na miejscu wypadku nie stwierdzono żadnych śladów poślizgu. Nie można jednak jeszcze wykluczyć błędu w prowadzeniu pojazdu.
Katastrofa autokaru w Wenecji: Po wypadku wybuchł pożar
W chwili zdarzenia autokar znajdował się na wiadukcie drogi łączącej Mestre z Margherą oraz na autostradzie A4. Runął z dużej wysokości – 10-15 metrów. Wrak spadł na betonowy plac między torami stacji kolejowej a magazynem.
Pojazd był napędzany gazem. Zaraz po wypadku wybuchł pożar. Ogień jeszcze bardziej utrudniał akcję ratunkową i dotarcie do ofiar.
Zobacz też:
Koleją na lotnisko! Ile kosztuje bilet?
Kraby i Abrams na defiladzie w Rzeszowie. Tak świętuje WOT
Imigranci, bezdomni, dziwni panowie. Jak przetrwałem noc na dworcu Berlin Hbf?