Tragiczne wieści z Ukrainy. Podczas walk na froncie zginęło dwóch Polaków, którzy byli ochotnikami i służyli w Legionie Międzynarodowym. Jedną z ofiar jest Janusz Szeremeta, ps. Kozak (†41 l.), który pochodził z podrzeszowskiego Dynowa.
– Niestety, Janusz Szeremeta, ps. „Kozak” wraz z towarzyszem Krzysztofem zginęli na froncie. Jest to najsmutniejsza informacja jaką kiedykolwiek dostałem – napisał redaktor, który w imieniu Janusza prowadził jego profil na Facebooku.
Informację o tragicznym zdarzeniu potwierdził także korespondent Polsat News Mateusz Lachowski.
Śmierć 41-latka z Dynowa poruszyła mieszkańcami. „Kozak” był znany w swojej lokalnej społeczności jako człowiek wielu pasji i zainteresowań. W 2021 r. występował nawet w projekcie Miejskiego Ośrodka Kultury „Ludzie z pasją”, gdzie prezentował sztuki walki i kulturę kozacką.
Mężczyzna z Ukrainą czuł się szczególnie związany. Nie tylko dlatego, że się tym krajem interesował, często tam podróżował i długo przebywał. Na Ukrainie urodziła się i mieszkała jego 7-letnia córeczka. Kiedy doszło do rosyjskiej inwazji ojciec – w pierwszym odruchu – postanowił ją ewakuować z Zaporoża.
– „Gdy dowiedziałem się przed wyjazdem, że córce, mamie i babci udało się wyjechać w bezpieczne miejsce, nie zawróciłem. Pomagali mi przyjaciele z Polski jak i z Ukrainy. Bardzo dziękuje, zrobię co w mojej mocy. Hej, hej, hej sokoły!” – napisał w jednym z postów.
W końcu Janusz podjął decyzję, że wstąpi do międzynarodowego legionu.
– Jestem tu dla siebie, dla wolności, ja tutaj muszę być – mówił w reportażu w Polsat News.
Choć było to bardzo rzadkie, przez znajomych przekazywał wiadomości, które były publikowane w mediach społecznościowych: „Kontaktuje się z Wami przez przyjaciela. Dla bezpieczeństwa nie mamy aplikacji oraz social mediów. Nie wiem też, co mówią w telewizji. To wyglądało jak w filmie! Latające przed nosem rakiety, ogromna panika wśród ludzi” – przekazywał w jednej z wiadomości.
Nieznane są dokładne okoliczności śmierci Polaków, ani miejsce. Media podały, że obaj zginęli w walce.
Janusz pozostawił w rozpaczy swoich bliskich. Rodziców, którzy mieszkają w Szklarach, także swoich 3 synów, którzy przebywają w Anglii oraz córeczkę, która z mamą uciekła przed wojną do Polski.
Zobacz też:
Aresztowano byłego milicjanta podejrzanego o zabójstwo dziennikarza Marka Pomykały z Sanoka
Empatia na ulicy. Dzięki niej senior cały i zdrowy wrócił pod opiekę rodziny
Ten Strażnik Graniczny nie ma sobie równych! Jest wicemistrzem świata!