Alkohol w organizmie potrafi wywołać niezłe zamieszanie – świat wiruje, nogi plączą się bardziej niż w czasie tańca weselnego, a rozum, zamiast podejmować mądre decyzje, postanawia iść na urlop. Przekonał się o tym 45-latek z Jarosławia, który postanowił spróbować swoich sił jako „rajdowiec” na elektrycznej hulajnodze. I choć pojazd miał małe kółka, kłopoty, które sobie zafundował, okazały się całkiem spore.
23 stycznia około południa, policjant jarosławskiej drogówki patrolował ulice miasta, gdy na ul. Kraszewskiego zobaczył coś, co można nazwać „pokazem kreatywnej jazdy”. Kierowca elektrycznej hulajnogi z pewnością nie mógł pochwalić się stabilnością – i to nie z powodu wiatru czy dziur w jezdni. Policjant, wyczuwając, że coś jest na rzeczy, zatrzymał hulajnogistę do kontroli.
Już po krótkiej rozmowie wszystko stało się jasne – zamiast ładować akumulator hulajnogi, 45-latek ładował… promile. Alkomat potwierdził obecność blisko jednego promila alkoholu w organizmie. A to jeszcze nie koniec! Podczas sprawdzania danych mężczyzny wyszło na jaw, że sąd w Rzeszowie już wcześniej postanowił, że powinien sobie zrobić przerwę od kierowania pojazdami mechanicznymi. Jak widać, przerwa nie obejmowała hulajnóg elektrycznych, przynajmniej w głowie naszego bohatera.
Teraz jednak czeka go dłuższa pauza – tym razem nie tylko od pojazdów, ale być może od wolności. Za złamanie sądowego zakazu oraz jazdę w stanie nietrzeźwości grozi mu nawet do 5 lat więzienia. Może to dobry czas, by przemyśleć, że hulajnogi i promile to duet równie niebezpieczny, co skarpety i sandały.
Morał z tej historii? Hulaj dusza, ale bez alkoholu, bo inaczej można wpaść w całkiem poważne tarapaty – i to na własne kółka!