Roman S. (33 l.) – według śledczych – spowodował śmiertelne obrażenia 65-letniej Jadwigi K. Mężczyzna potem zmasakrował ciało ofiary. Pociął je na kawałki i próbował spalić w piecu. Oskarżony o zbrodnię mężczyzna stanął przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu. Groziło mu dożywocie, ale w środę – 5 stycznia – zapadł zaskakujący wyrok. Roman został skazany tylko na 5 lat więzienia.
Do tego zdarzenia jak z horroru doszło w gospodarstwie położonym na uboczu wsi Zdziechowice II w powiecie stalowowolskim. W domu mieszkał syn z ojcem. Od roku odwiedzała ich Jadwiga K. z sąsiedniej miejscowości. – Wspólnie biesiadowali. Młodszy z mężczyzn mówił, że to jego dziewczyna – opowiadał nam jeden z mieszkańców.
9 stycznia 2021 r. Jadwiga była widziana ostatni raz i to tego dnia – według ustaleń śledczych – miało dojść do tragedii. Prokuratorzy przypuszczają, że 65-latka została brutalnie pobita i w wyniku obrażeń zmarła.
Porąbał ciało i palił nim w piecu
Roman S. postanowił pozbyć się ciała. Zabrał je do stodoły i dokonał jego zbezczeszczenia. Siekierami i piłą porąbał zwłoki na kawałki. Próbował część szczątków spalić w piecu centralnego ogrzewania. Ale niektóre fragmenty porozrzucał po gospodarstwie – ukrył je ulach, albo w kombajnie w stodole.
O tragedii przez kilka dni nikt nie wiedział. Jadwigi nikt też nie szukał. – Nie wiedzieliśmy, co się z nią dzieje, ale nie wydawało nam się to dziwne. Po prostu często jeździła do Zdziechowic – mówił nam ludzie z jej miejscowości.
W sprawie występował także znajomy towarzystwa – Piotr K. (54 l.). Mężczyzna biesiadował wspólnie z nimi w gospodarstwie 9 stycznia. To on wychodząc do swojego domu, widział sprzeczkę między Romanem a Jadwigą. Kobieta była nietrzeźwa i nieświadomie miała oddać mocz na wersalkę, co rozzłościło młodego gospodarza. Wtedy wypędził ją z domu w samej koszuli, mimo chłodu.
Prochy wysypano na ścieżkę
Roman S. twierdził w śledztwie, że Jadwigę znalazł martwą w stodole, spanikował i dlatego postanowił pozbyć się ciała. Mimo że policja odnalazła część fragmentów zwłok, nie udało się określić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci ofiary. Nie odnaleziono jej głowy.
Okazało się, że prochami znalezionymi w piecu ojciec Romana – nie wiedząc co się stało, bo podczas imprezy opuścił towarzystwo – posypał ścieżkę koło domu. Sądził, że to zwykły popiół.
Sąd skazał Romana S. tylko za bezczeszczenie zwłok ofiary. Wziął też pod uwagę, że naraził jej życia, wyrzucając z domu na zimno.
Sędziowie zauważyli, że w sprawie nie ma jednoznacznych dowodów wskazujących, czy i w jaki sposób oskarżony doprowadził do śmierci kobietę. – Są tylko przypuszczenia, ale na nich można opierać wyroku. Dlatego wszelkie wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego – uzasadniał sąd w Tarnobrzegu.
Uniewinnienie dla biesiadnika
W sprawie odpowiadał także Piotr K., który uczestniczył w biesiadzie. Prokuratura uważa, że powinien odpowiedzieć za to, że nie powiadomił o przestępstwie organów ścigania. Sąd uniewinnił go. Mężczyzna sam na policję nie zadzwonił, ale powiedział o wszystkim w sklepie i natychmiast wezwano śledczych.
Dom rodziny S. w Zdziechowicach nie cieszył się dobrą opinią. – Był tam alkohol, przemoc, interwencje policji – mówili nam miejscowi. – Romek wcale nie był takim złym chłopakiem, nawet skończył studia marynarskie, pracował na morzu, potem w Holandii. Ale zgubiły go używki, alkohol – dodawali mieszkańcy.
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura rozważa złożenie apelacji.
Zobacz też:
Profanowali kościół i prowadzili transmisję na Snapchacie. Odpowiedzą przed sądem
Planowali porwanie biznesmena dla okupu. Dorwali ich antyterroryści