Polska znów pękła. Jak jajko. Na twardo. Po jednej stronie: wschód i południowy wschód – Podkarpacie, Lubelszczyzna, Małopolska, Świętokrzyskie. Po drugiej: zachód i północny zachód – Pomorze, Dolny Śląsk, Ziemia Lubuska. Wybory? Powtarzający się scenariusz. Jedni głosują konserwatywnie, drudzy progresywnie. I nie chodzi tu tylko o politykę. Chodzi o tożsamość. Głęboką, dziedziczoną, albo rozcieńczoną.
Polska wschodnia – zakorzeniona, rdzennie polska
To tu domy stoją od trzech pokoleń. Tu krzyż wisi nad stołem od stu lat. Ludzie pamiętają, kim byli ich dziadkowie i pradziadkowie. Wiedzą, gdzie są groby. Wiedzą, kim są.
Kościół, rodzina, wieś, wspólnota. To nie frazesy – to realna sieć, która przetrwała wojny, komunę i globalizację. To tu, nie w Warszawie, bije serce Polski, która nie chce być wersją Berlina, Brukseli czy Paryża.
To dlatego tu głosuje się na tych, którzy mówią o suwerenności, tradycji i Bogu. Bo to język zrozumiały. Swojski. Z pokolenia na pokolenie.
Polska zachodnia – przesiedlona, rozrzedzona, europejska
Po wojnie te ziemie zasiedlili ludzie zewsząd. Z Kresów, z centralnej Polski, z repatriacji, z przymusu. Zostali wrzuceni w obce domy, po Niemcach. W miastach, które nie miały polskich historii. Bez cmentarzy dziadków, bez lokalnych opowieści, bez korzeni.
Państwo Ludowe przez dekady kleiło nową tożsamość: nie narodową, ale obywatelską. Lewicową, postępową, miejską. I to zostało. Tożsamość rozmyta, ale nowoczesna.
Dlatego właśnie tu wygrywają kandydaci mówiący o Europie, postępie. Nawet jeśli za tym stoi niewiele – brzmi znajomo. Neutralnie.
Nie chodzi o lepszych i gorszych
To nie są lepsze i gorsze Polski. To są różne Polski. Jedna – osadzona w glebie. Druga – postawiona w doniczce.
Jedna pamięta, druga zapomniała. Jedna chce trwać, druga się zmieniać. A między nimi – narastająca nieufność. I politycy, którzy z tej nieufności żyją.
Dopóki nie zrozumiemy, że głosujemy inaczej przede wszystkim nie z powodu różnicy w poglądach, ale z powodu różnicy w korzeniach – ten podział się nie skończy.
I tak – może prawdziwa Polska to właśnie ta, która pamięta. Która wie, skąd przyszła i nie chce, żeby ktoś pisał jej historię od nowa. Ale ta druga też tu jest. Choć często nie wie, gdzie jest. I może właśnie dlatego głosuje tak, jak głosuje.