Pan Wojciech (†60 l.) przyjechał z dostawą pieczywa do sklepu w Jaworniku Polskim (powiat przeworski) i padł ofiarą brutalnego napadu. 30-letni bandzior pobił go kijem i ukradł samochód. Ofiara trafiła do szpitala i po kilku tygodniach walki o życie zmarła. 20 grudnia w Sądzie Okręgowym w Przemyślu zakończył się proces Adama Sz., oskarżonego o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Prokurator domagał się dożywocia. Sąd uznał, że to jedyna adekwatna kara.
Do brutalnego napadu doszło w połowie października 2020 r.. Bandzior w nocy zaczaił się w okolicach delikatesów. Sklep położony jest na uboczu. Wokół są krzaki. Sprawca mógł czatować, zupełnie nie rzucając się w oczy.
Kiedy o godz. 3 w nocy przyjechał volkswagen z piekarni, zbir wyszedł z mroku i kompletnie zaskoczył kierowcę. Od tyłu zadał cios w głowę, który od razu powalił Wojciecha na ziemię. – Prawdopodobnie już po pierwszym uderzeniu ofiara straciła przytomność – wykazali biegli. Choć napadnięty kierowca leżał bezwładnie, napastnik dalej go okładał kijem. Zadał 5 uderzeń w głowę i kilkanaście w klatkę piersiową. Wszystko nagrał monitoring.
Napastnik przeszukał dostawcę, a potem odjechał jego służbowym busem volkswagenem LT.
Kilka tygodni lekarze walczyli o życie ofiary
Po kilkunastu minutach 60-latek został znaleziony przez innego kierowcę, który przyjechał z kolejną dostawą towaru. Ranny mężczyzna w ciężkim stanie trafił do szpitala. Miał rozległe obrażenia głowy. Rodzina do końca miała nadzieję, że pan Wojciech przeżyje. Wiele tygodni spędził pod respiratorem. Była nawet chwilowa poprawa. Wdało się jednak zapaleni płuc. 5 grudnia 2020 r. mężczyzna zmarł.
Był dobrym mężem, ojcem i dziadkiem…Był też świetnym pracownikiem. W piekarni pracował od trzech lat. – Liczył, że spokojnie dotrwa do emerytury – opowiadają jego znajomi.
Obława w całej Polsce
Śledczy szybko przejrzeli zapis z monitoringu, który zarejestrował przebieg zdarzenia. Na podstawie filmu sprawcy nie udało się od razu zidentyfikować, bo był w kominiarce.
O skradzionym pojeździe i poszukiwanym bandycie rozesłano meldunki po całym kraju. Na drugim końcu Polski – tuż przed niemiecką granicą w Zgorzelcu, policja namierzyła skradzionego volkswagena. Zatrzymano podejrzanego, którym okazał się 30-letni Adam Sz. W samochodzie policjanci znaleźli kij, którego użył podczas ataku.
Kryminalna przeszłość
Adamowi Sz. już wcześniej był pięciokrotnie karany za inne przestępstwa: pobicia, rozboje, kradzieże. Przed zabójstwem opuścił więzienie zaledwie dwa miesiące wcześniej.
– Zaatakował pod sklepem, do którego kiedyś próbował się włamać – mówił nam jeden z mieszkańców.
W śledztwie oprawca miał niewiele do powiedzenia. Zasłaniał się niepamięcią, nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zabił. W sądzie jego mecenas przekonywał, że oskarżony nie miał zamiaru dokonać zabójstwa. Przekonywał, że jego klient powinien być sądzony z łagodniejszego artykułu 156 par. 3., który mówi o spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć pokrzywdzonego.
Najsurowszy wymiar kary
Sąd Okręgowy w Przemyślu nie zmienił kwalifikacji czynu. Sędzia nazwał zdarzenie bulwersującym. – Oskarżony pastwił się nad ofiarą – podkreślał. Sąd nie znalazł też żadnych okoliczności łagodzących. Stwierdził, że mężczyzna nie wyciągnął żadnych wniosków z wcześniejszych pobytów za kratami. – Dożywocie to jedyna adekwatna kara – powiedział sędzia.
Adam Sz. wyrok wysłuchał w milczeniu. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. W mowie końcowej przeprosił tylko rodzinę. Po wyroku na korytarzu nie krył złości. – Dożywocie? Za co? – mówił zdenerwowany.
Wyrok nie jest prawomocny.